Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szwecja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szwecja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 listopada 2021

Last Man Down (Do ostatniej kropli krwi), reż. Fansu Njie

Last Man Down (Do ostatniej kropli krwi), reż. Fansu Njie

Najpierw nie dzieje się nic przez pół filmu, potem przez drugie pół ganiają się i sztrzelają. Przeplatane jest to pretensjonalnymi kwestiami o życiu i śmierci. Całość tej "opowieści" dałoby się zmieścić, powiedzmy - w ośmiu minutach. A dalej? Ach, nie, to już koniec...

0/10

sobota, 16 października 2021

The House That Jack Built (Dom, który zbudował Jack), reż. Lars von Trier

The House That Jack Built (Dom, który zbudował Jack), reż. Lars von Trier

Trier zaczyna już zrzynać z Triera, jego pretensjonalne "von", które sobie przyprawił jest równie pretensjonalne jak ostatnie filmy. Musi być Bach, Vivaldi, Wagner, Glenn Gould, Dante i Boska komedia, pseudo-erudycja, na którą stać utalentowanego licealistę. Koleś spiął dupę i wyszło mu udawanie Triera (von), a kwestie istoty dobra i zła zaledwie polizał. Nie ma nic gorszego niż udawanie samego siebie, to dno piekła, o którym Trier (von) pojęcia nie ma.

3/10

niedziela, 21 marca 2021

Den blomstertid nu kommer (Unthinkable, Niemożliwe), reż. Victor Danell

 Den blomstertid nu kommer (Unthinkable, Niemożliwe), reż. Victor Danell

Niezwykle realistyczna wizja współczesnej wojny - takiej, jaką mogłaby być. Wątek trudnej relacji między ojcem i synem wpleciony jest w sytuację totalnego chaosu, dezinformacji, zerwania komunikacji. Nie wiadomo kto atakuje, ale robi to skutecznie - padają wszystkie systemy, nieznane rodzaje broni demolują rzeczywistość, struktury się rozpadają, wojsko jest bezradne, rząd - o ile istnieje - nie ma pojęcia co się wydarza. Wszystko to obserwowane jest z punktu widzenia zwykłych ludzi, próbujących coś robić, gdzieś się ukryć, czegoś się dowiedzieć. Świetny scenariusz i, niestety, dość prawdopodobny, o ile ktoś zdecydowałby się na prowadzenie wojny na dużą skalę w Europie.

7/10

niedziela, 31 stycznia 2021

Thelma, reż. Joachim Trier

Thelma, reż. Joachim Trier

Przekombinowane kino neomodernistyczne, jak sądzę sami twórcy nie do końca wiedzieli o co im chodzi, do tej niejasnej fabuły dodali przestylizowane zdjęcia i powolny montaż, toteż na  pierwszy rzut oka wygląda to na dzieło sztuki wysokiej. A jest to opowieść bez treści, metafora bez desygnatu, przypowieść bez przesłania, skutecznie (sądząc po ocenach) udająca coś, czym nie jest.

Dziewczyna jest bardzo religijna, do tego odkrywa w sobie skłonności lesbijskie. Ma też moc przenoszenia ludzi w inne miejsca. Nie dowiadujemy się do końca, czy to jej projekcje, czy rzeczywiste siły magiczne i w ogóle po co to komu. Moim zdaniem jest to dość błahe zobrazowanie konfliktu wewnętrznego i prób jego rozwikłania, taka analiza "co się dzieje w głowie dojrzewającej dziewczyny z konserwatywnego domu", tyle że nic nowego tu nie powiedziano. Ani nic ciekawego. Zadęcie za to jest, jakby chodziło co najmniej o katastrofę smoleńską. Te trzy punkty, które daję, to tak bardziej z łaski.

3/10

piątek, 14 lutego 2020

Midsommar (W biały dzień), reż.Ari Aster

Midsommar (W biały dzień), reż.Ari Aster

Traktat przeciw indywidualności, a także potępiający zachodnią cywilizację z jej kultem rywalizacji, samolubstwa, kariery za wszelką cenę, łatwych i dużych pieniędzy. Pojawia się nie tyle kult przyrody, co jakiś panteizm, rozproszenie, organiczna wspólnota, rozpłynięcie się jednostki w jakiejś sile magicznej.
Z tych punktów widzenia znika zarówno warstwa grozy (bo symbolika wychodzi na pierwszy plan), jak i potencjalne nowatorstwo, a cały film wpisuje się w nurt zaangażowany z wątkiem posthumanistycznym. „Zgniły Zachód” byłby tu konsekwencją rozwoju idei reformacyjnych, a lekarstwem – ariesowska „śmierć oswojona” i wspólnota bytów – wertykalna i horyzontalna.

6/10

sobota, 30 czerwca 2018

Maze, reż. Stephen Burke

Maze, reż. Stephen Burke

Solidny dramat więzienny oparty na faktach (coraz częściej tak się dzieje z filmami rozliczającymi lata 80.), niestety - niewiele więcej. I trudno się dziwić, bo większość akcji toczy się właśnie w więzieniu, a więzienia wyglądały i wyglądają wciąż dość podobnie. Trzeba więc znać kontekst historyczny, a i ten nie ma w sobie jakiejś wyjątkowości. Jest to historia raczej o ludziach niż o czasach i to z zaburzeniem proporcji. Tego trochę szkoda, osadzenia w kontekście choć odrobinę szerszym. 
Poza tym jest po prostu okej.

6/10

piątek, 20 kwietnia 2018

The Nile Hilton Incident (Morderstwo w Hotelu Hilton), reż. Tarik Saleh

The Nile Hilton Incident (Morderstwo w Hotelu Hilton), reż. Tarik Saleh

Fares Fares jest już etatowym odtwórcą ról detektywów, to aktor bardzo charakterystyczny i dobrze grający. Trafiał na filmy głupawe (jak Wybawienie, które wbrew powszechnej opinii zjechałem na tym blogu), średnie (jak Zabójcy bażantów), tym razem trafił jednak bardzo dobrze. 
Mroczna i ciężka opowieść o arabskiej wiośnie, pokazująca tamten region jako miejsce brudne i skorumpowane, co więcej - staczające się z jednego dna na drugie. Historia prowadzona jest w przemyślany sposób, a ogląda się chwilami prawie jak reportaż. Nie jest to żadne kino rozrywkowe o super-glinie, tylko dramat społeczno polityczny. Zostawia z pytaniem, czy warto było robić cały ten tumult w północnej Afryce.

7/10

sobota, 17 lutego 2018

The Snowman (Pierwszy śnieg), reż. Tomas Alfredson

The Snowman (Pierwszy śnieg), reż. Tomas Alfredson

To, co można zrobić z tzw. "skandynawskim kryminałem" doszło już do ściany. Mnożenie kolejnych okropności, wyszukanych tortur, dziwacznie splątanych powikłań rodzinnych, śniegu, zmroku, alkoholizmu, wikłanie fabuły tak, że w połowie przestaje się chcieć ją odszyfrowywać, coraz mniejsza zdolność do zainteresowania widza i coraz drastyczniejsze próby zrobienia tego - z odwrotnym skutkiem.
I co, że obsada, i co że zachowano reguły gatunku. Psujecie konwencję, panie i panowie.

4/10

sobota, 2 września 2017

Alena, reż. Daniel di Grado

Alena, reż. Daniel di Grado

Wzmianka na końcu o komiksowym źródle scenariusza wyjaśniła mi kilka słabszych momentów, te momenty to głównie „młodzieżowe” traktowanie młodzieżowych problemów. Jakaś emo-atmosfera, odrobina naiwności – ostatecznie pojawiają się tak rzadko, że można nie zwrócić uwagi. Jak mi się zdaje, końcówka też jest otwarta i niczego nie przesądza.
Ponad tym wszystkim jest niezły scenariusz, troszkę przecharakteryzowane osobowości, ładne wkomponowanie elementów z horroru, dużo spraw istotnych z punktu widzenia dziewczyn w tym wieku. Niemal całkowity brak męskich bohaterów (jeden z nich jest totalnie zniewieściały) w niczym tu nie przeszkadza. Do tego mamy specyficzną atmosferę sprzed stulecia, chociaż czas akcji to współczesność. Wszystko to skleja się w dość równy i dość dobry film, przy tym także dość niepodobny do innych
Ani opis na Filmwebie, ani przyporządkowanie gatunkowe nie są ścisłe.

6/10


niedziela, 16 kwietnia 2017

En man som heter Ove (Mężczyzna imieniem Ove), reż. Hannes Holm

En man som heter Ove (Mężczyzna imieniem Ove), reż. Hannes Holm

Jest po prostu wzruszający. Należałoby zacząć od tego, że jest to dramat o współczesnej Szwecji, gdzie jedynie ludzie starej daty i imigranci wnoszą trochę życia (o tym „życiu” też różnie się pisze). Jest wątek samotności i izolacji, trochę też o naturze tego protestanckiego kraju, gdzie wszystko musi być uporządkowane. Każdy więc może sobie wybrać czy jest to dramat społeczny, historyczny, czy rozprawa z współczesnością polityczną. Ja jednak wybieram opcję, że jest to wzruszający film o wielkiej miłości, do tego spełnionej. A teza, jaka jest tam być może postawiona jest taka, że o wartości człowieka decyduje to, jak potrafi kochać. A nie to, czy jest błyskotliwy, czy przeciwnie – niemrawy a do tego nieznośny. Wahałem się między 6 a 7. Ostatecznie wybrałem jak wybrałem, ale warto i o tym nadmienić.

6/10


czwartek, 30 marca 2017

Brimstone, reż. Martin Koolhoven

Brimstone, reż. Martin Koolhoven

Długo wahałem się jaką ocenę przyznać i wciąż nie mam pewności. Ma ten film kilka generalnych zalet - pierwszą z nich jest antywesternowa konwencja pokazująca Dziki Zachód z punktu widzenia kobiet. Jest też warstwa symboliczna, która jednak niezupełnie się udała.
"Wielebny" jest tu figurą, a pokazywany jest jednak jako postać i to bardzo wyraźnie. Na tyle wyraźnie, że trudno jest ostatecznie zdecydować jaką funkcję pełni. Jako bohater filmowy jest kompletnie niewiarygodny i na podstawie tego filmu nie można wyrabiać sobie zdania o losach kobiet na Dzikim Zachodzie. Jako symbol jest także przerysowany i dość niejasny. To spowoduje prawdopodobnie, że zostanie wzięty dosłownie, czyli prowadzi widza do bzdury.
Przyjmuję jednak tę osobę jako figurę - wszystkie inne są postaciami filmowymi, ale ten duchowny jest po prostu symbolem religii ustalającej porządek społeczny. Jest alegoryczny, to jedyne wyjaśnienie dla jego całkowicie niewiarygodnego profilu. Wówczas takie kwestie, jak np. „nie wpuszczaj wielebnego” należałoby rozumieć „nie wpuszczaj do domu religii, bo nas zniszczy”. To wyjaśniałoby kompletną bezradność ludzi w kontakcie z nim i jego "niezniszczalność" oraz w końcu - wpływ na wszystko, co się dzieje, nawet bez jego bezpośredniej obecności. 
Cóż z tego, skoro 100% komentarzy, jakie przeczytałem, podkreśla realizm przedstawionej sytuacji i wyciąga wątki "złych mężczyzn gnębiących kobiety". Przeocza się przy tym, że mamy w fabule sporą ilość męskich bohaterów, którym nie możemy niczego zarzucić. Nie jest to obraz feministyczny, tylko antyreligijny. Wahałem się między 8 w najlepszych momentach, a 4 w najbardziej nieporadnych i kiczowatych. Więc z pewną konsternacją i mieszanymi ucziciami daję

6/10

A na marginesie - waszym zdaniem bohaterka przeżyła czy nie?


poniedziałek, 3 października 2016

Flaskepost fra P (A Conspiracy of Faith), reż. Hans Petter Moland

Flaskepost fra P (A Conspiracy of Faith), reż. Hans Petter Moland

Byłby to jeden z wielu ponurych skandynawskich kryminałów, gdyby nie indoktrynacja. Wystarczy się przyjrzeć postaciom. Jedynym zdrowym i rozsądnym bohaterem filmu jest muzułmanin. Cała reszta Duńczyków, Norwegów, Szwedów i Niemców to okazy gnijącej dekadencji, wyrafinowanego satanizmu, naiwności, chorej dewocji, nihilistycznego ateizmu i pospolitej głupoty. Są albo wynaturzonymi przestępcami, albo głupimi ofiarami. Uff, całe szczęście, że jest Assad, mądry, silny, wykształcony, rozsądny arabski imigrant, ratujący niewinnych i karzący winnych. Jest też jego islam, religia solidna, przemyślana i obiektywnie słuszna (na tle europejskiego wulkanu syfu). Taki właśnie obraz rysuje opisywany film i jest to ordynarna manipulacja dokonana przy użyciu sprawdzonych schematów skandynawskiego kryminału.
Uważam, że posługiwanie się chwytliwą metodą artystyczną w celu prania mózgów jest obrzydliwe. Te dwa punkty, które daję, są za sprawność realizacji. Jednak ważniejsze jest tych osiem, które odejmuję za wszystko inne.

2/10

sobota, 23 lipca 2016

1864, reż. Ole Bornedal

1864, reż. Ole Bornedal

Nie mam pewności, co powiedzieć o tym filmie. Z jednej strony jest to piękna historia w stylu Dostojewskiego czy (nie przymierzając) Sienkiewicza. Parę spraw wrzucono do jednego worka, ale drogą paradoksu wyszło całkiem nieźle. Jest to więc epopeja narodowa Duńczyków, melodramat, rozprawa historyczno-ideologiczna i parę pomniejszych konwencji w rodzaju pacyfizmu czy filmu wojennego. I to się jakoś trzyma kupy, mało tego: projekcja zachęciła mnie do przejrzenia, choćby pobieżnie, historii Danii.
Generalnie jest to swego rodzaju „protest song”, dzieło antywojenne, antyfeudalne, dzieło niedoskonałe o tyle, że trudno w nim znaleźć jakikolwiek pozytywny postulat, znajduję tylko sprzeciw. Jeśli finałowa adopcja jest jakąkolwiek figurą retoryczną, to nie wiem czego jest figurą. Ostatecznie jednak, zestawienie tego filmu z rodzimymi wytworami w stylu Ogniem i mieczem czy Bitwą Warszawską prowadzi do smutnych wniosków. Dania jest drugoligową kinematografią, a jednak walnęli dzieło, do którego żaden polski odpowiednik nie doskoczy.
PS. Pełnometrażowy film jest zrobiony na podstawie serialu o tym samym tytule. Film się nie dłuży, co jest wadą w wielu podobnych sytuacjach.

6/10

czwartek, 5 maja 2016

Force Majeure (Turysta), reż. Ruben Östlund

Force Majeure (Turysta), reż. Ruben Östlund

Potężne problemy z komunikacją. Po pierwsze – między ludźmi, bohaterowie nie potrafią powiedzieć co myślą, wychodzi to z nich dopiero pod wpływem alkoholu, ograniczają ich konwenanse, role społeczne, lęki związane z towarzystwem, pozycją. Po drugie i ważniejsze – nie potrafią porozumieć się sami ze sobą.
Film próbuje – chyba nie bez racji – dowodzić, że cywilizacja nie zwyciężyła natury, a natura w sposób najbardziej brutalny potrafi upomnieć się o atawizmy. Skontaktować z tym czymś w człowieku, co odbiera na tej samej częstotliwości, na jakiej nadaje schodząca lawina. Mężczyzna reaguje ucieczką, bo taki ma wgrany program – jest samotnym myśliwym, który musi uciec z obszaru zagrożenia. Kobieta reaguje chroniąc dzieci, bo tak jest zaprogramowana. I nie ma w tym nic poza automatem.
Niech będzie, że to niegłupia teoria, a przynajmniej – że jest niegłupio sfilmowana.
Całość spokojnie mogłaby być o pół godziny krótsza.

6/10

sobota, 9 kwietnia 2016

En Duva satt på en gren och funderade på tillvaron (Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu), reż. Roy Andersson

En Duva satt på en gren och funderade på tillvaron (Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu), reż. Roy Andersson

Zbiór surrealistycznych miniatur o charakterze happeningów, połączonych kilkoma wspólnymi wątkami (a także - niepołączonych). Chwilami jest dowcipnie i - co ważniejsze - efekt neomodernistycznego przetworzenia surrealnych wizji jest mocny. To jednak rzadkie momenty. Nadużywanie długich, statycznych ujęć, powtarzalny typ inscenizacji (budowa kadru, zachowania aktorów) po jakimś czasie przestają robić wrażenie konsekwencji twórczej, a zaczynają nużyć. Jest to wszystko jakieś nachalne, bressonowskie, parametryczne, artystowskie, ble.
Mam też poczucie, że po prostu dalej, za tą neo-awangardową fasadą po prostu nic nie ma.

4/10

niedziela, 6 marca 2016

Faro, reż. Fredrik Edfeldt

Faro, reż. Fredrik Edfeldt

Zastanawiałem się, czy to jeden z tych filmów, które są świadectwem czy choćby odpryskiem szwedzkich kryzysów społecznych. Takie jak (znakomite zresztą) Obce niebo i Intruz nie biorą się znikąd. W Faro też pewnie znajdzie się ślad "opresyjnego sukcesu", jednak na dłuższą metę jest to familijna wersja westernowej historii o wyjętym spod prawa uciekinierze, kryjącym się w dziczy (symbolicznej) przed cywilizacją, reprezentowaną tu jedynie przez dziwolągi i funkcjonariuszy.
Z jakichś powodów ta potencjalnie ciekawa fabuła okazała się jednak jakaś dziwnie rozrzedzona, mętna, jakby ciągnięta na siłę. Nie porywa.

4/10

czwartek, 3 marca 2016

The Here After (Intruz), reż. Magnus von Horn

The Here After (Intruz), reż. Magnus von Horn

Skąd pomysł na te wszystkie sceny, które w żaden sposób nie popychają akcji do przodu, nie wnoszą niczego i nie są w jakikolwiek sposób ważne z punktu widzenia rozwiązań fabularnych? Może od Antonioniego? W ogóle pełno tu kina nowofalowego, w każdym razie - tak czy owak - wszystkie "nieważne" fragmenty są organiczną częścią opowieści i jakoś tak jest to zrobione, że bez nich nie byłoby filmu. To już naprawdę wysoka szkoła jazdy.
Tropów psychologicznych w tym filmie jest milion. Tropów społecznych - drugi milion. Cudowna wieloznaczność, która bynajmniej nie sugeruje, że autor nie wie o co mu chodzi. I kolejny ponury sygnał ze Szwecji - po Tommy, po Obcym niebie, po Faro, robi się smutno, nie trzeba nawet czytać Mankella.
Świetne kino, wahałem się między 7 i 8, ale dam się ponieść emocjom.

8/10

niedziela, 21 lutego 2016

Tommy, reż. Tarik Saleh

Tommy, reż. Tarik Saleh

Fatalne nagłośnienie. Brzmi jakby był mikrofon w ognisku, mikrofon w torebce, mikrofon w kieliszku. Ciągle słychać siorbanie, mlaskanie, oddychanie. Kamera podobnie – nadmiar zbliżeń, detali.
Warto zwrócić uwagę na to, jak pokazywany jest Sztokholm. Chyba nie jest to przypadek, że w filmie prawie w ogóle nie ma Szwedów. Są masy imigrantów, często w którymś tam pokoleniu. To poniekąd może zmieniać podbudowę znaczeniową. Reszta to dość niezręcznie stopniowane napięcie (w efekcie dostajemy obszerne fragmenty niesłużące niczemu) i nachalna przemoc.

4/10