The Here After (Intruz), reż. Magnus von Horn
Skąd pomysł na te wszystkie sceny, które w żaden sposób nie popychają akcji do przodu, nie wnoszą niczego i nie są w jakikolwiek sposób ważne z punktu widzenia rozwiązań fabularnych? Może od Antonioniego? W ogóle pełno tu kina nowofalowego, w każdym razie - tak czy owak - wszystkie "nieważne" fragmenty są organiczną częścią opowieści i jakoś tak jest to zrobione, że bez nich nie byłoby filmu. To już naprawdę wysoka szkoła jazdy.
Tropów psychologicznych w tym filmie jest milion. Tropów społecznych - drugi milion. Cudowna wieloznaczność, która bynajmniej nie sugeruje, że autor nie wie o co mu chodzi. I kolejny ponury sygnał ze Szwecji - po Tommy, po Obcym niebie, po Faro, robi się smutno, nie trzeba nawet czytać Mankella.
Świetne kino, wahałem się między 7 i 8, ale dam się ponieść emocjom.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz