Midsommar (W biały dzień), reż.Ari Aster
Traktat przeciw indywidualności, a
także potępiający zachodnią cywilizację z jej kultem
rywalizacji, samolubstwa, kariery za wszelką cenę, łatwych i
dużych pieniędzy. Pojawia się nie tyle kult przyrody, co jakiś
panteizm, rozproszenie, organiczna wspólnota, rozpłynięcie się
jednostki w jakiejś sile magicznej.
Z tych punktów widzenia znika zarówno
warstwa grozy (bo symbolika wychodzi na pierwszy plan), jak i
potencjalne nowatorstwo, a cały film wpisuje się w nurt
zaangażowany z wątkiem posthumanistycznym. „Zgniły Zachód”
byłby tu konsekwencją rozwoju idei reformacyjnych, a lekarstwem –
ariesowska „śmierć oswojona” i wspólnota bytów – wertykalna
i horyzontalna.
6/10