The King (Król), reż. David Michôd
Bardzo lubię tego reżysera, pisałem o nim tu już, był jednym z tych, którzy przekonali mnie do współczesnego kina australijskiego. I co? I przyszedł Netflix i zrobił kupę. Wieje dłużyznami i dziurami w budżecie, ludzie toczą drętwe dialogi mające symulować głębię psychologiczną, widać oszczędności na statystach, a idei - brak. Parę nieco lepszych dialogów na koniec niczego nie wyjaśnia. Bez nerwu, bez znaczenia, może jedynie nieco przybliżyć kawałek historii, ale też kompletnie wyrwany z kontekstu. Sam sobie się dziwię, że daję aż trzy punkty.
3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz