La taularde (Skazana), reż. Audrey Estrougo
Po takich wtopach jak Seks miłość
i terapia czy Nie
oglądaj się chciałem napisać „Zośka, jak mogłaś”. I
spodziewałem się (po opisach i komentarzach na filmwebie) banalnej
tragedii w mydlanym stylu, a ku swojemu zaskoczeniu otrzymałem kawał
mocnego kina, niegorszego od rodzimej Symetrii,
a może nawet lepszego.
Przede
wszystkim rozegrano tu świetnie francuskie „multikulti”. Od
dłuższego czasu obserwuję w tamtejszym kinie, zarówno
komercyjnym, jak i bardziej ambitnym, wątki kontrkulturowe. Przy
czym „kontrkulturowość” w tym punkcie historii oznacza rewizję
wcześniejszych kontrkultur. Teraz – bez złośliwości, rasizmu i
uprzedzeń – poddaje się pod krytykę działania liberalnej
lewicy. Jest to krytyka imponująco uczciwa, znakomicie opowiedziana.
Trudno
wymienić wszystkie paradoksy powstające na linii
francusko-imigranckiej. Rozegrano je z wielkim wyczuciem i w
doskonałym stylu. Wymaga to uważnego oglądania i myślenia w
trakcie projekcji.
Inną sprawą jest społecznie
zaangażowane potępienie systemu więziennictwa. Pojęcia nie mam na
ile ten film jest wiarygodny, ale jeśli we francuskich żeńskich
oddziałach więziennych panują takie warunki, to nie mieści mi się
to w głowie. Papier toaletowy dostępny wyłącznie za łapówki?
Całonocne imprezy z głośną muzyką? Brak dostępu do prysznica,
smród, wszy?
Świetne aktorstwo, nie tylko Zośki, ale wszystkich. Każda scena ma sens, nawet wtedy, kiedy wydaje się, że chodzi tylko o pokazanie cycków albo polizanie Marceau po nosie. Nie, właśnie że chodzi o coś więcej.
Mocno spóźniona (dwa lata) polska premiera miała miejsce w bieżącym roku.
Jeśli ktoś się zastanawia, czy warto
czytać tego bloga, to warto choćby dla takich przypadków. U mnie
ten film ma ocenę 8/10, a na filmwebie – 5,5.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz