London Town, reż. Derrick Borte
Zabawny film opowiadający historię...
nie wiadomo czego. Chłopak ma problemy, spotyka punkrokowców,
poznaje dziewczynę, trochę poznaje też rodziców, otwierają
sklep... koniec.
Oczywiście, dla paru dowcipnych
momentów warto obejrzeć, dla sporej ilości dobrej muzyki – też
warto. Zarysowano ponadto kilka umiarkowanie interesujących
sytuacji.
Jednak brakuje mi tu czegokolwiek
więcej. Jakiejś opowieści nie tylko osadzonej w konkretnym czasie
(znowu lata 80., cieszy mnie ta moda), ale też mówiącej coś o
tych czasach. Pokazano tło i problemy społeczne, ale wyłącznie
jako koloryt, żadnej próby interpretacji, odkrycia motywacji,
czegokolwiek ponad płaską historyjkę o chłopcu, bez puenty i
szerszej perspektywy. Takie sobie. Przy zestawieniu z np. Ten
Thousand Saints odczuwa się
to szczególnie dotkliwie.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz