Hounds of Love (Ogary miłości), reż. Ben Young
Źle się zaczyna – tytuł jest
metaforą dopełniaczową, z punktu widzenia poety dość komiczną.
Ale kiedy przychodzi do treści – jest już znacznie lepiej.
Po pierwsze znakomicie przekonująca
gra aktorska. Charakteryzacje też pierwsza klasa. Sytuacja
psychologiczna – jeśli pamiętać, że mamy do czynienia z
patologią – także jest w porządku.
Nie powiedziałbym, że to wybitny
film, bo jego drastyczność nie oznacza przecież automatycznie
wybitności. Ale przykuwa niewątpliwie uwagę i mocno angażuje.
Kawał dobrego dreszczowca.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz