Black Butterfly (Czarny motyl), reż. Brian Goodman
Przez jakiś czas wydaje się, że
będzie kalką z filmu Misery
(Rob Reiner), jednak okazuje się, że nie. Wielokrotnie później
można odnieść wrażenie, że potoczy się jak schematyczny
dreszczowiec, bo rozwój wypadków na to wskazuje, po czym następuje
wolta. Można się z pełnym uznaniem odnieść do pomysłowości
scenarzysty.
Łatwo
natrafić na opinie, że końcówka jest bzdurna i niepotrzebna.
Zgadzam się całkowicie. Bardzo zły pomysł. Postanowiłem więc
zapamiętać (i ocenić) film, jakby tej końcówki nie było wcale.
I polecam.
Banderas w formie. Powinien był się szybciej zestarzeć.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz