Collide (Zderzenie), reż. Eran Creevy
Bohater
deklaruje na początku, że jest to historia o miłości i w sumie
rzeczywiście jest, chociaż jest też chwilami dość prymitywną
strzelanką. Pogodzenie jednego z drugim wydaje się idealną
kombinacją, żeby film komercyjny odniósł sukces. Wydaje się –
a nie jest. Słabo skrojone postacie, niska wiarygodność, pościgi
ciągnące się w nieskończoność – to wszystko wypada chwilami
tak blado, że nie dałbym więcej niż czwórkę. Jest jednak
ciekawa intryga, jest bardzo dobre (a nie jest to przecież regułą)
aktorstwo Hopkinsa i Ben Kingsley, który robi swoje. Jego postać
jest głupio pomyślana, ale dobrze zagrana. Reasumując, daję lekko
naciąganą szóstkę.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz