Eye in the Sky (Niewidzialny wróg), reż. Gavin Hood
Ktoś oglądał może tzw.
produkcyjniaki? Było to kino propgandowe bloku komunistycznego. Otóż
łopatologia przekazu Eye in the Sky
nie odbiega od Trzech opowieści
czy Pierwszego startu.
Co więcej, realizacyjnie wspomniane produkcyjniaki nie były w swoim
czasie gorsze niż omawiany tu film (czyli była to możliwa do
przyjęcia druga liga kinematografii).
Nie
mam nic przeciwko temu, że USA czy GB pokazuje się jako „dobrego
policjanta” we współczesnym świecie. To ma do siebie kino, że
takie filmy po prostu powstają, byle przynajmniej dobrze bawiły. Tu
propaganda jest tak przerażająco na wierzchu, że aż irytuje.
Chodzi bowiem o nic innego niż o wyjaśnienie (lub
usprawiedliwienie) ofiar cywilnych w amerykańskich wojnach na
Bliskim Wschodzie. Ja sobie chcę obejrzeć film, a dostaję
polityczną pogadankę o skomplikowanej procedurze zabijania lub
niezabijania cywilów.
Przy
okazji – może to nie to samo, ale ciekawe – bo znowu brytyjskie
– i pokrewne spojrzenie jest w opisanym tu nieco wcześniej War Book.
3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz