And Then There Were None (I nie było już nikogo), reż. Craig Viveiros
Bazą dla filmu pełnometrażowego był
miniserial pod tym samym tytułem – trzy godzinne odcinki. Po
stłamszeniu ich w jeden obraz niestety dłuży się to. Poza tą
jedną wadą jednak nie ma wielu innych. Tak naprawdę największą
słabością scenariusza jest jego baza – powieść Agaty Christie.
Ten rodzaj kryminałów, uprawiany od drugiej połowy XIX wieku, miał
swoje wzloty i mistrzowskie realizacje, ale większość z nich
cierpi na przytłaczający brak wiarygodności. Baza do wyciągania
wniosków, motywacje przestępców, drogi dedukcji, zachowania
bohaterów, ich reakcje na stres i dziwaczne zdarzenia, wiele innych
elementów – nie trzymają się kupy. Stąd niejednokrotnie,
zamiast zamierać z przerażenia, stukałem się w głowę.
I jak to ocenić? Książce w roku np.
1940 dałbym dychę, obecnie – połowę tego. Filmowi – za
realizację szóstkę, za scenariusz (a tu winna jest Christie) o
punkt mniej. Ostatecznie jednak chodzi o film...
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz