Un illustre inconnu (Nikt znikąd), reż. Alexandre de La Patellière, Matthieu Delaporte
Dość przynudny dreszczowiec, który nie tyle utrzymuje napięcie, co irytuje kolejnymi decyzjami bohatera. Zamiast obawiać się o jego losy, myślę w kółko „w co ten idiota się znowu pakuje, zaraz wpadnie i nie wiadomo jak się wytłumaczy”.
Jeśli chodzi o interpretację – nie mam pojęcia, czy istnieje takie zaburzenie, jak sportretowane w fabule. Raczej szukałbym tu metafory, tylko że – metafory nie wiem czego. Jeśli sprawa dotyka tego konkretnego człowieka i nikogo więcej, to psu na budę się nawet nie przyda taka metafora. A jeśli ma mieć szersze zastosowanie – to co? Jakaś alienacja? Rozproszenie osobowości postmodernistycznego obywatela wielkiego miasta? Miałem parę innych pomysłów, ale żaden nie uzasadniał nakręcenia takiej historii. Może ktoś wyciągnął z tego filmu więcej, ale ja wyciągnąłem czwórkę.
Jeśli chodzi o interpretację – nie mam pojęcia, czy istnieje takie zaburzenie, jak sportretowane w fabule. Raczej szukałbym tu metafory, tylko że – metafory nie wiem czego. Jeśli sprawa dotyka tego konkretnego człowieka i nikogo więcej, to psu na budę się nawet nie przyda taka metafora. A jeśli ma mieć szersze zastosowanie – to co? Jakaś alienacja? Rozproszenie osobowości postmodernistycznego obywatela wielkiego miasta? Miałem parę innych pomysłów, ale żaden nie uzasadniał nakręcenia takiej historii. Może ktoś wyciągnął z tego filmu więcej, ale ja wyciągnąłem czwórkę.
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz