Nocny pościg (Run All Nihgt), reż. Jaume Collet-Serra
To w gruncie rzeczy przede wszystkim dramat psychologiczny. Wcale nie mówię, że jakiś wybitny, raczej płaski, jednak taka przynależność gatunkowa, to siłą rzeczy co najmniej piętro wyżej niż „kino akcji”. Jeden z punktów daję właśnie za odwagę tej próby, jakkolwiek dość naiwnej. Dramatyzm tego dramatu jest tak baśniowy, że nie da się traktować całkiem poważnie i od razu wiadomo, że chodzi o wkurzenie widza.
Liam Neeson jako Jimmy Conlon jest już
tak do przesady zrobiony na ofiarę, że żadna konwencja tego nie
udźwignie.
Triki z fruwającą po mieście kamerą
są zupełnie niepotrzebne. Za parę lat będzie się o tym mówić
(jak w wielu innych przypadkach), że była taka głupia maniera w
roku 2015, ale na szczęście już nikt tych bzdur nie uprawia.
Sekwencja walki między wagonami
niestety długa i nudna, chociaż pięknie sfotografowana. Ale
piękne, poprawne fotografie to obecnie standard, a nie wyjątek.
Podobnie przynudza sekwencja finałowa – walka w lesie. Dostajemy
tam symboliczną łopatologiczną powtórkę ze wszystkich westernów
rozliczających upadek Dzikiego Zachodu na rzecz Nowego Wspaniałego
Świata z jego uporządkowaniem. Pojawia się nawet winchester model
1873, zabieg pretensjonalny i nie na miejscu. Odbieram karne dwa
punkty za dziecinadę, nachalność i prostactwo symboliki.
Aczkolwiek miło się bawiłem przy
tych stertach trupów.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz