poniedziałek, 22 lutego 2016

Klucz do wieczności (Self/less), reż. Tarsem Singh

Klucz do wieczności (Self/less), reż. Tarsem Singh

Z zalet, dla których nie dałem niżej niż piątka: po pierwsze zamysł uwzględnia warunki psychofizyczne, a w analogicznych produkcjach nie jest to regułą. Szok związany z niecodziennym bądź co bądź zdarzeniem obserwowania reakcji świata na własną śmierć. Oswajanie z obcym aparatem fizjologicznym. Nauka koordynacji ruchowej. Nie swój zapach samego siebie. Wiemy także, że bohater nie stracił instynktów pomimo podeszłego wieku (wzmianka przy obiedzie służbowym, na widok młodej kobiety „nadal chwyta za jaja”). Nie wiemy natomiast jak mózgowa część idu współpracuje z pozostałymi hormonami. Operacja została nazwana „przeszczepem”, to próba zracjonalizowania cudownego doczepienia innego ciała do mózgu i innego mózgu do tego samego wzorca pamięci i osobowości. Nadal jednak nie wiemy jak to jest zrobione, nie ma nawet próby wiarygodnego wyjaśnienia tego niewyobrażalnego na razie procederu.
Ciekawy wątek S-F został jednak niemal zupełnie zabity wątkiem etycznym (na poziomie najbardziej podstawowej etyki, więc tu nic nie wnosi) oraz wątkiem sensacyjnym, który ma jedynie „uprzyjemnić” seans. Zostajemy więc z niezrealizowaną szansą na ciekawy film – efekt to po prostu inna wersja Bez twarzy, bo w gruncie rzeczy chyba wszystko jedno czy twarze zamieniły się na mózgi, czy mózgi – na twarze. Zwłaszcza w kontekście obu tych „dzieł”. Bijatyki i strzelanina. Szkoda.

5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz