Nightingale (Słowik), reż. Elliott Lester
Ciekawy pomysł na monodram o człowieku, który zabija matkę, po
czym zakłada video-bloga. Szybko okazuje się, że rozwiązanie jest
pozorne. Problemy wloką się, matka jest wciąż „obecna”, a syn
kompletnie uzależniony od układu, w który został wciśnięty.
Jego próby wyrwania się są doraźne (np. upicie się i głupie
telefony). Zmiany są pozorne, są jedynie próbami życia po
dawnemu, tylko bardziej po swojemu. Niewola pozostaje. Likwidacja
jednego problemu nie likwiduje sieci uwikłań.
Mamy tu niegłupią krytykę „instytucji rodziny” z jej
kulturowymi zaszłościami, a także religii i różnych dogmatów
społecznych. Pada także pytanie, czy aby na pewno mamy jakieś inne
wyjście lub czy te inne wyjścia są lepsze.
Decyzje, które podejmuje bohater, są prowizoryczne i bez znaczenia.
Jego kompletne nieprzygotowanie do życia jest efektem chorego
środowiska, w którym się wychował. Z tych samych powodów jest
nieprzygotowany do zbrodni, nie umie ani planować, ani kłamać.
Zastanawiam się czy obraz wystaje ponad średnią. Nie, nie wystaje.
Solidna średnia.
P.S. W filmie pada zdanie „na HBO nas nie stać, ale na to tak?”,
chodzi o zakupione lustro. Po obejrzeniu przewinąłem na początek i
kto jest producentem? HBO. Niesmaczny sposób lokowania produktu.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz