Promising Young Woman (Obiecująca. Młoda. Kobieta.), reż. Emerald Fennell
Obejrzałem film reklamowany jako dreszczowiec i wzbudzający dyskusję o męskiej przemocy seksualnej i zjawiskach pokrewnych oraz o skrzywdzonych kobietach. Na ekranie jednak promowane było coś zupełnie innego. I pokrótce to opiszę w punktach. Widziałem takie rzeczy:
Stereotypizacja: na podstawie wybranych przypadków uogólnia się sądy. Stereotypy to np.: Polish jokes, pijany Rusek, zarozumiały Francuz, wesoły Czech z piwem, chciwy Żyd, to wszystko czego nie lubimy i co zwalczamy od dawna. Demontaż stereotypów niby postępuje w kinie pod wpływem idei równościowych, tymczasem pokazano nam film, w którym wszystkie postacie i wątki utrwalają stare stereotypy bądź próbują budować nowe. Zamiast pogłębić istotę przedstawionego w filmie problemu, symplifikuje się go, a pojedyncze przypadki traktuje się jako reguły.
Infantylizacja: aktorka o twarzy średnio zadbanej pięćdziesięciolatki ubiera się w różowe sweterki, nosi farbowane blond warkoczyki, jej prywatność to prywatność najwyżej dziesięciolatki. Trauma miała miejsce w czasie studiów, więc jej rozwój, jeśli utknął w miejscu, to na pewno nie na poziomie dziewczynki, która zasypia z misiami. Prawdopodobnie jest to więc fatalna estetycznie i toporna symbolicznie próba pokazania niewinności bohaterki i jej „głębi serca”, czystej jak szyba w solarium.
Przemoc i manipulacja seksualna: bohaterka otwarcie manipuluje mężczyznami przy pomocy seksu. W filmie widzimy ukazane jako właściwe i uzasadnione takie zachowania (lub ich próby), jak gwałt kobiety na mężczyźnie, poniżanie na tle seksualnym, kastracja i morderstwo.
Szowinizm: wszyscy mężczyźni przedstawieni są jako „ci źli”. Bez żadnego cieniowania, nie ma ani jednego dobrego mężczyzny. Kobiety są cieniowane, bywają lepsze, gorsze – te gorsze są gorsze dlatego, że przyjęły punkt widzenia zmanipulowane przez złych mężczyzn i ich patriarchat. Zbłąkane kobiety należy nawrócić na dobrą drogę, co bohaterka czyni. Mężczyzn się nie nawraca, tylko niszczy, są źli dlatego, że są mężczyznami, nie ma dobrych mężczyzn. Bohaterka raz daje się nabrać, ale szczęśliwy zbieg okoliczności stawia ją do pionu. Przypomina to oczywiście inne szowinistyczne filmy, w których np. wszyscy Rosjanie są źli, bo są Rosjanami, wszyscy czarni są źli, bo są czarni, itd.
Seksizm: w filmie mężczyźni wykonują różne zawody, mają różne osobowości, zainteresowania, ale o tym kim/ czym są decydują ich zachowania seksualne. Są definiowani poprzez swoją seksualność, pierwsze pytanie stawiane przed każdym mężczyzną w fabule, to czy jego seksualność jest poprawna z jakiegoś punktu widzenia, czy niepoprawna, dopiero potem ewentualnie można zastanowić się, co ów mężczyzna sobą reprezentuje.
Zemsta jako skuteczny środek autoterapeutyczny: zemsta jako wątek filmowy ma długą historię, jednak tutaj ma ona poza wartością moralną także wartość terapeutyczną. Film sugeruje, że wszystkie kobiety są ofiarami, a wszyscy mężczyźni sprawcami, sugeruje także zemstę jako globalne rozwiązanie problemu.
Pochwała spychania odpowiedzialności:
kariera zawodowa bohaterki załamała się w wyniku wieści o gwałcie
na jej koleżance. Jeśli potraktować to jako figurę pars pro
toto (a treść filmu uprawnia
do tego), można wnioskować, że kobiety nie robią karier z powodu
powszechnego łamania osobowości przez męską „kulturę gwałtu”.
To nie tylko wspomniana wyżej wyjątkowo prymitywna symplifikacja
(problem jest niejednoznaczny, a przede wszystkim nieprawdopodobnie
złożony), ale także promocja postawy biernej i zrzucającej
odpowiedzialność na innych. Film nie proponuje rozważenia złożonych zależności społecznych, tylko promuje postawę: "ty jesteś odpowiedzialny za mnie".
Wzbudzanie poczucia winy: jest to jedno z najbardziej toksycznych zachowań, cała fabuła właściwie przesiąknięta jest intencją wzbudzenia poczucia winy i to nie z powodu rzeczywistych win, bo samo bycie mężczyzną już jest winą (patrz wyżej). Nie trzeba tłumaczyć, że wzbudzanie w innych poczucia winy nie jest terapeutyczne dla kogoś, kto został skrzywdzony, raczej pogłębia jego problemy. I co za tym idzie –
Kwestionowanie aktu przebaczenia: to z kolei bardzo terapeutyczne, człowiek skrzywdzony nie uwolni się od traumy, dopóki (w wyniku złożonego procesu terapeutycznego) nie przebaczy lub przynajmniej nie uwolni się od poczucia krzywdy. Jest to wyraźnie i wprost zakwestionowane, o czymś takim jak okoliczności łagodzące, (pojęcie wypracowane przez tysiące lat filozofii prawa) w ogóle tu nie może być mowy.
I, co także powiązane: brak konstruktywnych propozycji. Jeśli rzeczywistość jest taka, jak ukazano (to bzdura, ale przyjmijmy to na chwilę), jakie konstruktywne rozwiązanie proponuje film? Morderstwo, ewentualnie kastracja lub w najlepszym przypadku zniszczenie komuś życia?
Łopatologia: wiąże się z kilkoma wcześniejszymi punktami, chodzi jednak o środki artystyczne. Najgorsza sztuka to ta, która mówi wprost. W tym filmie wszystko jest wyłożone explicite, najprymitywniejszy twórca socrealistyczny by się nie powstydził. Obcowałem nie z kinem w rozumieniu sztuki, choćby nawet komercyjnej, a z propagandą. Zły scenariusz, złe aktorstwo, przestylizowanie do czarno-białej poetyki. Przypomnę, że kino socrealistyczne także ubierało przekaz propagandowy w gatunki, a to kryminału, a to sensacji, a to komedii romantycznej, co nie odbierało mu łopatologii.
Złe, toksyczne kino.
1/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz