Før frosten (Przed mrozem), reż. Michael Noer
Znakomite. Ponury, naturalistyczny obraz XIX wiecznej Danii, bez owijania w bawełnę i eufemizmów. Przypomina to trochę prozy Prusa czy wczesnego Żeromskiego. Oprócz potwornego wielowiekowego obyczaj swatania widzimy rzeczy - sam nie wiem czy gorsze, czy nie: głód, walka o ziemię, wszechwładza pieniądza, który jest bogiem, a drugim po bogu jest ksiądz. Krowa jest święta, ale nie tak, jak w Indiach, krowa to po prostu majątek i miejsce w kościele o dwie ławy bliżej ołtarza. Całość tego życia ukazana jest z przerażającym realizmem i nie do wyobrażenia współcześnie. Przede wszystkim jednak prowadzone jest to w chłodnej poetyce realistycznej, cała niewolnicza zależność ludzi od systemu i niemożność - nie tyle wyrwania się z niego - co raczej wręcz pomyślenia o wyrwaniu się, przemawiają mocno do wyobraźni. Jeśli naprawdę wejść w świat tego filmu, to potrzeba równie mocnych nerwów, jak przy dobrym horrorze.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz