Seven Sisters (What Happened to Monday), reż. Tommy Wirkola
Wizja świata w drugiej połowie XXI w., z przeludnieniem i kontrolą urodzeń. Stawia parę dylematów i pytań o przyszłość cywilizacji, ale generalnie postawiono na akcję, niezupełnie zresztą ciekawą i sensowną.
Antyterroryści bez kamizelek
kuloodpornych, jeden z nich zostaje uduszony przez dziewczynę bez
żadnych umiejętności walki wręcz. Przetrwanie jednego z wybuchów –
ściany się walą, stalowe drzwi wylatują z futryn, a nikt nie
zginął...
Aktorka... jej zachrypnięty głos po
kwadransie staje się kompletnie nieznośny, a po godzinie nie do
wytrzymania. Skrzeczy, skrzypi, charczy, brzmi jak stary tramwaj na
zakręcie.
Idea bliźniaczek, które są
identyczne z wyglądu, ale mają kompletnie inne zainteresowania i
osobowości po prostu nie zgadza się z genetyką.
Samo zrobienie sceny z siedmioma
postaciami granymi przez tę samą aktorkę nie jest takie trudne
przy współczesnej technologii efektów specjalnych i nie powinno
rzutować na ostateczną ocenę filmu. Poza wszystkim tego rodzaju antyutopie nie są już szczególnie interesujące, nawet z gwiazdorską obsadą.
Niezupełnie mogę to polecić.
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz