The Hunter's Prayer (Pakt z mordercą), reż. Jonathan Mostow
Kolejna wersja Leona zawodowca,
który wszelako i tak był wersją True Grid.
Wersja, wariacja na temat, interpretacja wątku, jak kto tam woli.
Rozumiem problemy z poważnym potraktowaniem tematu. Ona siedzi w bagażniku, on mówi
szeptem (siedząc za kierownicą), ona słyszy każde słowo. Przy
tym twardziel, który przedtem prawie się nie odzywał, nagle
zaczyna się ze łzami w oczach zwierzać swojej pasażerce. Ale bez
przesady, wiele innych scen jest bardzo wiarygodnych i wypadają
przekonująco.
Rzecz nie do pomyślenia: bohater w
toku akcji zabija dwie kobiety, bez szczególnych sentymentów i
tragicznych póz. To się w kinie klasycznym ani późniejszym nie
zdarzało. Nawet w jedynym bondzie „noir”, sytuacja zastrzelenia
Sophie Marceau jest obłożona przeróżnymi tabu. Tutaj – ani
śladu takich sentymentów i tak właśnie rozumiałbym
równouprawnienie.
Że to w sumie przewidywalne? Fakt, parę uproszczeń, skrótów. Ale to po prostu dobre kino gatunkowe, chwilami nawet zaskakujące. Naprawdę. Może trochę naciągam ocenę, ale nie żałuję.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz