Perfetti sconosciuti (Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie), reż. Paolo Genovese
Rozgrywanie
lęków prywatnych i społecznych. Genovese dobrał się do tego, o
czym każdy myśl, ale niekoniecznie chce mówić – i wygrał na
tym niezły film. Oczywiście od samego początku wiadomo, że chodzi
o zdradę i to już ujawnia podstawowy problem, który stoi za
wszystkimi takimi sytuacjami. Jest to oczywista oczywistość, na
tyle oczywista, że czyni projekcję dość przewidywalną.
Naturalnie, żeby nie było zbyt łatwo, najpierw pojawią się
zmyłki i inne drobne kłamstewka, czasem nawet grubsze. Podobnie też
jak w niektórych kryminałach dostaniemy fałszywe tropy i na
pytanie „kto zdradził” (analogicznie do „kto zabił”)
odpowiedź nie musi być oczywista.
To
wszystko jest dobrze przemyślane, tak żeby film nie nudził. Na
koniec dostajemy jednak coś, co jest próbą moralizowania, w nie
najgorszym nawet stylu. Jest to sugestia, że niekoniecznie kłamca
jest winny kłamstwa. Winny jest okłamywany niegotowy na prawdę (z
różnych powodów niegotowy). Ostatecznie zmuszony do tej gotowości
przechodzi, podobnie jak okłamujący, katharsis, i już wszystko
jest dobrze. Może to spłycenie, a może pogłębienie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz