poniedziałek, 6 marca 2017

Moonlignt, reż. Barry Jenkins

Moonlignt, reż. Barry Jenkins

Jak się okazuje, żeby dostać Oscara, trzeba nakręcić film poprawny. Musi chodzić o czarnych (nie można napisać "czarnych", no o afroamerykanów, nie, to też niepoprawne, chodzi o białych o czarnej skórze, nie to też źle, ale oni do siebie mówią per „czarnuchu”, ale poprawny biały komentator nie ma prawa przytoczyć tych dialogów, więc chodzi o białych o czarnej skórze, nie, chodzi o Murzynów, nie, „murzyn to obraza”, chodzi o kubo-amerykanów, ale wtedy mieszamy w to konflikt kubański, więc chodzi .. .. ..
Chodzi o to, że Oscara dostaje polityka. I tu widzę błąd. Murzyni to już nie polityka. Homoseksualizm także jest spóźniony o dekady. Teraz na fali jest feminizm. A tu ani śladu feminizmu w oskarowym filmie.
Aaa, na fali jest też polski antysemityzm. A tu ani śladu Żyda, i ani śladu Polaka-antysemity. Błędny Oscar, latający Holender. Ustalcie w końcu, do czego służy Berlin, a do czego Oscar. Bo na razie się komuś pomieszało.

3/10

2 komentarze:

  1. Żeby napisać recenzję, nie trzeba znać się na filmach :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest recenzja, to nota blogowa i to w bardzo luźnym tonie. Mocno subiektywna. Z recenzją nie ma prawie nic wspólnego, poza jednym: obie formy są opiniujące. Ale jeśli naprawdę będzie potrzeba, to zrobię solidną analizę.
      Co do znawstwa - nasz kraj jest pełen znawców wszystkiego.

      Usuń