Kurīpī (Creepy), reż. Kiyoshi Kurosawa
Jeśli potraktować ten film dosłownie,
to jest to historia na pograniczu dreszczowca i horroru. Mamy bowiem
potwora, ale brak zjawisk nadprzyrodzonych. Choć z pewnością wpływ
tej złej postaci, zwłaszcza na kobiety, jest dość irracjonalny.
Wpisuje się w tradycję drakuli, ma zdolność absolutnego
zawładnięcia kobiecym umysłem. Jest to więc z jednej strony
rozgrywanie męskich lęków, z drugiej dość jasne nawiązanie do
tradycji – jednak horroru. Więc mielibyśmy tu „jednak horror”.
I nie da się wszystkiego wytłumaczyć narkotykami, bo te kobiety
ulegały zanim zostały naszprycowane, a przy tym (podobnie jak w
Borgmanie) zbliżenie
seksualne nie jest ani warunkiem, ani celem. Więc co jest?
To
można zostawić interpretacji widza, powiem coś innego. Oglądałem
niedawno (też o tym napiszę) Sweet Bean,
zastanawiałem się jak ta piękna japońska kultura mogła wytworzyć
tak ciepłą i pozytywną historię, mając jednocześnie na koncie
pomysł godzilli, najbardziej wynaturzone tentacle, a także (już
nie w fantazjach, a w realu) nieopisane zbrodnie podczas ostatniej
wojny. To zupełnie inny temat, ale Creepy
ładnie się w takie dylematy wpisuje.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz