czwartek, 17 marca 2016

Crimson Peak (Wzgórze krwi), reż. Gullermo del Toro

Crimson Peak (Wzgórze krwi), reż. Gullermo del Toro

Jest o duchach, a najważniejszym z duchów jest tu duch Edgara Allana Poe – film wygląda jak ekranizacja jego wyimaginowanej powieści. Oczywiście są bajecznie kolorowe zdjęcia, naprawdę udany pomysł na scenariusz, niewiarygodne scenografie. Najciekawsze wydaje mi się jednak zderzenie z obrazem Amor Fou Jessiki Hausner. Ten drugi opowiada o tym, jak my widzimy epokę romantyzmu i ludzi tej epoki. Crimson Peak ukazuje zaś to, jak oni widzieli samych siebie.
Da się też tu znaleźć kilka ciekawie potraktowanych „klasycznych” wątków, takich jak zderzenie świata racjonalnego z magicznym (ten pierwszy reprezentowany jest przez amerykańskiego prawnika oraz lekarza, drugi – przez europejskich arystokratów). Oczywiście jest też motyw uwiedzenia kobiety przez wytwornego wampira, także mający w kinie już niemal sto lat.
Wiarygodność psychologiczna jest raczej podejrzana, ale to typowe w horrorach. I nie jest strasznie, parę prostych sztuczek z nagłym hałasem to tylko ozdobniki. To są strachy romantyczne, „gotyckie” w rozumieniu dziewiętnastowiecznym.
Mile spędzony czas.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz