The Meg (Przegryź to), reż. Jon Turteltaub
Zacząć trzeba chyba od trochę nieszczęśliwego polskiego tytułu, który nijak się ma ani do oryginalnego, ani do fabuły, bo do kogo niby jest kierowany apel o przegryzienie? Ale mniejsza z tym.
Na fali sentymentów ostatniego czasu (Jurasic World, Kong, Mumia i inne) należało się spodziewać także odgrzania tematu rekina. Najpierw zalała nas fala "niezamierzonych komedii" typu Rekinado, a niespodziewane chyba zainteresowanie nimi skłoniło, jak sądzę, Hollywood do zrobienia czegoś bardziej na serio. Dostaliśmy więc obraz, który śmiało można nazwać nieoficjalnie "Szczęki 5", z wpływami innych różności - powtarza się historia z Parku jurajskiego (prehistoryczne olbrzymie zwierzęta) i Konga - wyspy czaszki (istnienie podziemnych czy też podwodnych światów, do których dotąd nie dotarliśmy).
Film daje się oglądać, jeśli przygotujemy się na baśń, w której napięcie jest powiedzmy - średnie, a wiarygodność zachowań żadna. Jest za to wielki rekin, niezłe efekty, odrobina makabry i troszkę cytatów z innych obrazów. Po ciężkim dniu pracy dobrze odpręży.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz