sobota, 3 września 2016

Traded, reż. Timothy Woodward Jr.

Traded, reż. Timothy Woodward Jr.

Sytuacja jest dosyć jasna i ewidentnie toksyczna. Potworny dom, w którym dzieci nie są kochane, a tresowane. Chroni się je od niebezpieczeństw wyłącznie zastraszaniem i zakazywaniem, dlatego nie rozumieją, na czym polega niebezpieczeństwo i jak go uniknąć. Rodzice „twardziele” są chorzy na zazdrość i zaborczość. Cały problem w tym, że realizatorom chyba nie o to chodziło.
Początek jest nierówny i niemrawy, ale ujdzie. Dalej jest gorzej. Niczym nieuzasadnione dłużyzny, komplenty brak aktorstwa, ranczer pozujący na terminatora, drętwe dialogi, makabra. Dialogi filmowych idiotów z filmowymi idiotami.
Najgorsze jest to, co robi się tam z konwencją. Western był demitologizowany, antywesternowy na wiele sposobów. Wrzucenie do narracji prześladowanych prostytutek i przemocy seksualnej mogłoby być dobrym pomysłem, powiedzmy (pomimo makabrycznego wydźwięku) nowatorskim, tyle że spaprano robotę. Western to western, a nie jakieś wyplute popłuczyny po bondach, pastiszowanie epoki video. Gdyby to był dowcip, to by uszło. Ale to miało być na serio. Boże...
Pod koniec pojawia się jednak światełko. Zupełnie pozadiegetyczny tekst „To była długa droga, jestem już zmęczony, ale znajdę drogę do domu”. Odczytuję to jako autobiograficzny komentarz Kristoffersona o jego doświadczeniu aktorskim i rolach w licznych westernach, i za to piękne zdanie dodaję jeden punkt. Dzięki temu porażka nie jest aż tak bardzo żenująca, choć wciąż smutna. Poza jednym Krostiffersonem aktorstwo jest poniżej krytyki.

3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz