Michiel de Ruyter (Admirał), reż. Roel Reiné
To, co wiem o historii Holandii, to
ułamek tego, co trzeba wiedzieć, żeby rozliczyć opisywany film z
jego uczciwości historycznej. Mamy tu jednak przykład kina
historyczno-propagandowego, czyli esencję kina. Holendrzy próbują
robić to co Amerykanie. Wychodzi im średnio, ale za same dobre
intencje i wielkie starania należy się plus. Gdyby to był polski
film, pewnie bym narzekał, że gniot, ale obcy łatwiej znieść...
W takim razie zacznę od wad. Film, jak
wiele innych podobnych, epickich historii obejmujących wieloletnie
epopeje, przypomina skrót najważniejszych węzłowych wydarzeń, a
nie pełnokrwistą historię. Lepiej sprawdziłby się jako serial. W
wersji pełnometrażowej przypomina skrót serialu.
Holenderskie kino hollywoodzkie to
jednak nie jest kino hollywoodzkie. Za dużo zwolnionych zdjęć,
mało angażująca prywatność bohaterów, plastikowe efekty
specjalne, „spis treści” zamiast fabuły, można by to mnożyć.
Na przykład „Bitwa czterodniowa” trwa kilka minut i wygląda,
jakby była relacją z półgodzinnego starcia. A jednak w
najlepszych momentach bitew morskich jest to naprawdę nieźle
poprowadzony wątek i chwilami zupełnie serio poruszający. Ciekawie
też ogląda się inscenizacje taktyki poszczególnych flot, choć
zbyt często widać, że jest to komputerowa „gra w statki”.
Zdjęcia celowo stylizowane na
holenderskie malarstwo z epoki.
Film odpowiada także (lub próbuje
odpowiadać) na pytanie skąd się wzięła taka formacja jak
piechota morska (będę wdzięczny za info, czy to nie nadużycie).
Cały obraz jest pochwałą demokracji i egalitarności, w czym do
dziś Holandia przoduje (choć czasem z przerażającym skutkiem).
Niewiele mam do zaoferowania więcej
niż ta krótka relacja. Najistotniejszym walorem wydaje się
sprowokowanie widza do spotkania z historią Niderlandów i – znowu
– chciałbym więcej polskich filmów, zrealizowanych co najmniej z
takim rozmachem, które pokazałyby tutejsze uwikłania. Tyle że
musiałby by być to co najmniej średnie filmy, którym da się
jeden dodatkowy punkt za ambicję i egzotyczny wymiar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz