In Secret, reż. Charlie Stratton
Mógł to być kryminał, ale na
szczęście nie był. W czasach Emila Zoli (bo na podstawie jego
prozy napisano scenariusz) kryminał, taki jakim go obecnie
rozumiemy, dopiero raczkował. Nie miał więc Zola do czego nawiązać
– i dobrze, bo otrzymaliśmy nieschematyczny film, zaledwie
dotykający znanych współcześnie konwencji gatunkowych i
wymykający się im.
Przyznaję, że ani nie czytałem ani
wspomnianej powieści Zoli, ani nie oglądałem żadnej z jej
wcześniejszych (bodajże czterech) ekranizacji. Mogę się więc
odnieść jedynie do filmu, jak zresztą większość jego widzów.
Twórcy z pewnością zdawali sobie z tego sprawę, obraz nie jest
adresowany do czytelników, tylko do widzów i jest to świadome
adresowanie.
Podobnych dzieł, opartych na
literaturze realistycznej XIX w. jest wiele. In Secret
podobało mi się bardzo, ale przed oceną 8, która mnie kusiła,
musiałem się powstrzymać zestawiając go z takimi dziełami, jak
Tess czy Onegin.
Pozostaje więc mocna siódemka.
Kto
wygrywa, kto ma rację? Chyba przegrywają wszyscy (spoiler), bo
matka, wychodząca żywo z masakry rodzinnej, jest sparaliżowana i
samotna. Tyle, że ona jest jedyną, która nie wie, że przegrała i
to jest najsmutniejsze.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz