Room (Pokój), reż. Lenny Abrahamson
Jak to się powinno robić, żeby film
był naprawdę poruszający, ale z zachowaniem brutalnego
realizmu (tego mi zabrakło w ckliwym Życie jest piękne;
nie sposób nie zauważyć wielu podobieństw, zwłaszcza w pierwszej
części Pokoju).
Dwuczęściowość
dzieła tego rodzaju to sztuka sama w sobie. Obie połówki mają
własny przebieg dramaturgii, ale i tak tworzą całość bez
pęknięcia – choć te dwie fabuły dzieli ściana tytułowego
pokoju, dzieli je z pozoru tak definitywnie, że sklejenie ich w jedno jest
szalenie trudne. To, co zrealizowano w pochodzącym z tego samego
roku (ciekawy zbieg okoliczności) obrazie Potwór z Cleveland, tutaj jest zaledwie
jednym z dwóch elementów. Co do różnic – nie jest przypadkiem,
że nie poznajemy losów ojca. Ten brak jest znaczący, wynika z
niego bardzo wiele. Chodzi o sygnał, na czym koncentrujemy uwagę, a co pomijamy.
Przeniknięcie dziecięcego sposobu
myślenia, rozumienia, widzenia, interpretowania świata to trudność,
o której nie trzeba nikogo przekonywać. Niełatwo też jest ocenić,
czy komuś się udało pokazanie tego, co dzieje się w głowie
pięciolatka, a tym bardziej pięciolatka, który ma wypaczone
rozumienie rzeczywistości. Ale jeśli wierzyć w jakąś wizję, to
właśnie w taką, jaką tu pokazano.
Praca kamer w pierwszej części jest
wspaniała. Ciasne pomieszczenie z jednej strony stawia wielkie
wyzwanie, z drugiej – pokazane jest jako prawdziwy Świat (wielką
literą pisany).
Myślę, że jest nad tym obrazem jakiś
większy obraz, że to niepokojący portret kultury, w której
mężczyzna wyrusza na łowy i na wojnę, co kobietę zmusza do
siedzenia w domu z dziećmi. Gdyby historię tych dwojga rozumieć
jako model obowiązującego od tysiącleci rozwiązania rodzinnego,
metafora „więzienia” zaczyna się ciekawie otwierać.
Nieprzypadkowo film nazywa się Room, chociaż sprawa tytułowego „pokoju” kończy się mniej więcej w połowie. Dotyczy jednak całego obrazu i otwiera na kolejne, już całkowicie osobiste odczytania. Każdy, kto spędził część życia w jakimś hermetycznym miejscu (miejscem może być choćby środowisko czy światopolgąd) może Room zaadaptować do własnych doświadczeń. Szczęśliwie nie zahaczono o nachalną ideologizację. Ogólna ocena, która mi się rysuje nie zależy od tego, że pokazano trudną sytuację, albo ważny temat. Zrobiono po prostu bardzo dobry film o szerokim polu dla interpretacji.
Warto zwrócić uwagę na końcową
sekwencję wizyty w „pokoju”. Każde ujęcie, każda
wypowiedziana kwestia mają gigantyczną wagę i chociaż cały film
jest fenomenalnie przemyślany, ten kawałek osiąga prawdziwe
apogeum.
Nie można przeoczyć wspaniałego
aktorstwa.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz