sobota, 13 lutego 2016

Outcast, reż. Nick Powell

Outcast, reż. Nick Powell

Byłaby to całkiem udana opowieść przygodowa, gdyby nie idiotycznie skacząca kamera. Sceny walk są zagrane znakomicie i zupełnie nie ma potrzeby ich dodatkowo dramatyzować tym bujaniem, przez co mało na nich widać. Montaż półsekundowych kawałków wymusza oglądanie tych scen na zwolnionym podglądzie, a bez cofania trudno zrozumieć co dokładnie się dzieje. Do tego kamera zachowuje się tak, jakby ją przywiązano do wystraszonego psa, który nie ma gdzie się schować. A jeszcze dokładniej – jakby przywiązano dziesięć kamer do dziesięciu takich psów i z każdej montowano po sekundzie.
Kiedy irytacja spowodowała, że przestałem się skupiać na fabule, a zacząłem przyglądać sprawom technicznym, od razu podpadł mi główny bohater. Jest ustylizowany na Ricka Astleya, ma drewnianą mimikę, porozumiewa się z tubylcami po angielsku, a realizm stosunków na Dalekim Wschodzie zakrawa na kpinę. I nigdy nie widziałem Nicolasa Cage'a tak źle grającego.
W połowie rozbolała mnie głowa od tego pijanego obrazu, resztę przewijałam. Nie żałuję, film jest przewidywalny. Odejmuję dwa punkty za skaczącą kamerę.

3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz