niedziela, 25 grudnia 2016

I ekrixi (Płomień), reż. Syllas Tzoumerkas

I ekrixi (Płomień), reż. Syllas Tzoumerkas

Pozorna niezrozumiałość tego filmu bierze się głównie stąd, że jego „sjużet” stawia dość wysokie wymagania. Cały obraz jest szeregiem retrospekcji różnie umieszczonych w czasie, ale poukładanych tak, żeby wyjaśnić w końcu nie tyle przebieg wypadków, co ich znaczenie. Na końcu dowiadujemy się „dlaczego tak się stało”, a nie „jaka była kolejność zdarzeń”. Jeśli tak podejść do obrazu, to staje się całkowicie jasny i czytelny.
I Ekrisi to dwie równoległe historie. Jedna jest historią kobiety uwikłanej w rozlatujące się małżeństwo i problemy rodzinne. Uzależniona od społecznych standardów nie wie kim jest, pojawiają się też problemy typowe dla małżeństw, które się rzadko widują (mąż jest marynarzem).
Druga historia to współczesna Grecja – beztroskie podejście do zasobów i kolejnych kryzysów nawiedzających ten kraj. Konflikty pokoleniowe i zadłużenie (zobrazowane w filmie w sposób dosłowny) przeniesione są na bohaterów fabuły w mikroskali.
Interesująca produkcja, jedna z dwóch „obowiązkowych” z najnowszego kina greskiego (druga to Kieł). Klimat był mi trochę obcy i trudno mi się odnieść jednoznacznie. Może problem w tym, że jest to tak bardzo grecki film, że po prostu nie mój.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz