The Siege of Jadotville, reż. Richie Smyth
Irlandzka Karbala,
tylko znacznie lepiej sfilmowana. Kamera zachowuje się jak należy –
zgodnie z przebiegiem fabuły, postacie są doskonale narysowane,
przekonująco pokazane sceny walki.
Jest to
jednocześnie irlandzkie Westerplatte w szerokim kontekście. Film o
zdradzie, o pozostawieniu, o niedocenionym bohaterstwie.
Dramatyzm
przedstawionych wydarzeń jest w oczywisty sposób emocjonujący, to
jednak nie powinno deformować ogólnej opinii. Dlatego daję
szóstkę, a nie wyższą ocenę – bo film jest po prostu dobry, a
nie wybitny.
W latach 90.
mieszkałem w Gdańsku w falowcu przy ulicy Patrice Lumumby.
Zamieniono ją na Jagiellońską, bo Lumumba nie pasował do „nowego
lepszego” ustroju Polski. Zastanawiam się co właściwie nie
pasowało, bo im więcej wiem o Lumumbie, tym bardziej myślę, że
powinien mieć swoje ulice.
PS. Francuzom nieźle się oberwało. Nie tylo w tej realnej bitwie, ale i w scenariuszu.
PS. Francuzom nieźle się oberwało. Nie tylo w tej realnej bitwie, ale i w scenariuszu.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz