A Bigger Splash (Nienasyceni), reż. Luca Guadagnino
Cała przydługa ekspozycja tego filmu
to sprawy towarzyskie. Pogaduchy, wspomnienia rodzinne, ploteczki,
nostalgia. Oglądanie tego to jak przebywanie w towarzystwie ludzi,
którzy o tym wszystkim sobie rozmawiają całymi dniami. Więc
przebywałem. Muszę powiedzieć, że dawno nie spędziłem czasu z
tak strasznie nudnymi ludźmi, rozmawiającymi o tak potwornie
nieinteresujących rzeczach, niedotyczących czegokolwiek, co mnie
interesuje. Bawiłem się jak na imprezie rodzinnej, z podpitymi
wujkami wspominającymi harcerskie czasy sprzed pięćdziesięciu
lat. Kto wszedł na drzewo i pod kim się złamała gałąź. Albo
kto zaspał na zbiórkę.
W połowie zarysowuje się konflikt
(był sygnalizowany, ale to były mętne sygnały, ekspozycja trwa
ponad pół godziny...). Od tej chwili film z nudnego robi się
dopuszczalny. Dodaję punkt za to, że ktoś zabił tego półgłówka
i drugi – za aktorstwo, powiedzmy – średnie. Niektórzy grają
świetnie, inni grają tak sobie. No i jeszcze jeden punkt za to, że
film próbował wydusić z siebie jakieś rozliczenie z jakimś
pokoleniem jakichś buntowników jakiejś idei. Tyle, że w ogóle
mnie to nie obchodzi. Acha, muzyka momentami naprawdę niezła. No to
jeszcze jeden punkt.
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz