sobota, 30 lipca 2016

Stockholm, Pennsylvania (Sztokholm w Pensylwanii), reż. Nikole Beckwith

Stockholm, Pennsylvania (Sztokholm w Pensylwanii), reż. Nikole Beckwith

Udany film telewizyjny. Pokazuje ułomności społeczeństwa i szczeliny, przez które przeciska się patologia. Wszystkie postacie nieznośnie irytują (i każda coś oznacza, jakąś postawę, jakąś grupę społeczną, itd.), z żadną nie można się zgodzić, żadna nie daje odrobiny światła. Jest moment, kiedy nieco nadziei można ulokować w matce – dotychczas nieznośnej – ale i ona okazuje się zwyczajnie zbyt ograniczona, nazwijmy to po imieniu: głupia. Prezent z roweu stacjonarnego to szczyt idiotyzmu.
Tytuł sugeruje syndrom sztokholmski, ale chodzi o coś więcej. Końcówka, w której (SPOILER) młoda postanawia także zostać porywaczką, jest bardzo mocna. Bohaterka nie zna innych wzorców, a otoczenie, jak się okazuje, też ich nie zna. To nieznośny świat, tylko z pozoru zupełnie inny niż ten w piwnicy. Syndrom sztokholmski dostaje tu cechy toksycznego dziedziczenia, podskórnie rozwijającej się zarazy, która jako jawne zniewolenie okazuje się alternatywą dla pozornej wolności.
Z wahaniem daję aż szóstkę, to pierwszy film telewizyjny na tym blogu, który dostał aż tyle. Chyba, że o czymś zapomniałem :)

6/10

2 komentarze:

  1. Nie sądzę, żeby postaci reprezentowały tu jakieś grupy społeczne. Ten film to studium syndromu sztokholmskiego oraz reakcji na niego. To dramat jednostek. Tu nie trzeba z nikim się zgadzać. To jest po prostu schemat zachować osób, które z tym syndromem w taki, czy inny sposób miały styczność. To jest dramat zarówno dziewczyny jak i jej rodziny. Nie wiem, czy matkę można nazwać nieznośną. Wystarczy postawić się na jej miejscu. Straciła dziecko, gdy miało ono 4 lata. Szukała go przez długi czas. A gdy wróciło, cierpliwie czekała, aż odnajdzie się w nowej rzeczywistości i powoli odbudują dawną wieź. Czy można się dziwić jej zachowaniu, gdy dowiedziała się jak ciepłe uczucia córka żywy do swojego oprawcy, a jak chłodne do niej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Oczywiście, to jest film o syndromie szkokholmskim i o dramacie jednostek. Po prostu zwykle szukam dalej, jakiegoś drugiego dna.

      Usuń