Kreuzweg (Droga krzyżowa), reż. Dietrich Brüggemann
Religia jako siła destrukcyjna i
autodestrukcyjna. Fabułę oparto na kontraście między etapami
drogi krzyżowej a życiem młodej dziewczyny. Kolejne „zwycięstwa
duchowe” prowadzą do klęski człowieka, wyniszczenia osobowości.
„Niesienie krzyża” jest tym samym, czym było według ewangelii:
upiorną i poniżającą katorgą, a nie żadnym triumfem wiary. Z
kolei „upadki” to jedyne momenty, kiedy pojawia się odrobina
prawdziwego życia, strzępek radości.
Obraz składa się z 15 ujęć
składających się na poszczególne części. Każde z nich trwa
długo i wymagało od aktorów (często bardzo młodych) świetnego opanowania tekstu oraz roli. Ujęcia są
statyczne. Pierwszy ruch kamery zarejestrowałem dopiero w piętnastej
minucie drugiej godziny.
Warto wziąć to wszystko na poważnie.
Skala poczucia winy i zobowiązania pokazana w tym filmie może być
oczywiście hiperbolą, jakąś diagnozą społeczną, ale niekoniecznie. Takie historie zdarzają
się naprawdę, jeśli wrażliwy człowiek trafi w skrajnie
wyniszczające środowisko. Religia naprawdę ma zdolność do
przeprowadzenia prania mózgu – nawet na taką skalę. Zwłaszcza
jeśli jest to sekta – niezależna lub działająca w obrębie
większego wyznania.
Można się rozpisać o całych
pokładach ładnie zakomponowanych aluzji biblijnych (ich odczyt
potęguje wrażenie, powoduje, że akcja, której prawie tu nie ma,
zaskakująco zagęszcza się). Do tego świetne spiętrzenia tropów
kulturowych, zogniskowane wokół katolickich i protestanckich
tradycji i recept na życie, sporo „dulszczyzny”, stonowane ale
znakomite zdjęcia.
Co oznacza końcówka? Jest świętość
czy nie ma? Jest uzdrowienie? Czym jest niebo? Mam swoje zdanie na
temat tego rozwiązania, wydaje mi się prowokacją, nie zmieniającą
wymowy filmu, wręcz dobijającą goryczą. Wszystko, co dobre to ludzka reakcja na wstrząs, na zło, a nie objawienie bóstwa. Ale po to jest
otwarte zakończenie, żeby każdy mógł po swojemu.
7/10
Edycja drugiego dnia: po namyśle stwierdzam, że można jednak ten film zinterpretować dokładnie odwrotnie niż powyżej napisałem. Próbowałem wykluczyć taki model, ale nie znalazłem nic, co by go definitywnie eliminowało. Prawdopodobnie już wczoraj miałem gdzieś tę obawę i dlatego dałem 7 a nie 8. Uważam, że to ułomność. Obraz, który można zinterpretować dowolnie w obie strony - to trochę tak jakby go nie było wcale. Jest też oczywiście możliwość, że czegoś nie odczytałem.
Edycja drugiego dnia: po namyśle stwierdzam, że można jednak ten film zinterpretować dokładnie odwrotnie niż powyżej napisałem. Próbowałem wykluczyć taki model, ale nie znalazłem nic, co by go definitywnie eliminowało. Prawdopodobnie już wczoraj miałem gdzieś tę obawę i dlatego dałem 7 a nie 8. Uważam, że to ułomność. Obraz, który można zinterpretować dowolnie w obie strony - to trochę tak jakby go nie było wcale. Jest też oczywiście możliwość, że czegoś nie odczytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz