Le tout nouveau testament (Zupełnie Nowy Testament), reż. Jaco Van Dormael
Rozczarowany jestem. Świetny
zwiastun, fabuła brzmiaca na ciekawa. Wykonanie beznadziejne. Film
po prostu jest nudny. W całym filmie jest kilka śmiesznych scen,
ale większość jest totalnie słaba.
To komentarz z
Filmwebu, na którym film opisano jako komedię. A potem
rozczarowania. I ja dałem się nabrać opisem, bo także
spodziewałem się komedii, a TO NIE JEST KOMEDIA. Dystrybutor wpadł
na ten pomysł? Kto wpadł na ten pomysł?
Do rzeczy: obraz
jest manifestacją poglądów posthumanistycznych, feministycznych,
queerowych i innych pokrewnych. Raczej czytelny. Bóg jako mężczyzna
strzegący patriarchatu, patriarchat jako układ zwyrodniały, syn
Boga (też mężczyzna) – sympatyczny ale niepoważny, Bogini jako
osoba wspaniała, ale stłamszona przez sadystycznego mężczyznę,
córka Boga jako genialna i zaradna dziewczynka, ogólnie – kobiety
jako lepiej predysponowane do rządzenia światem. Jest tam trochę
dowcipu, ale generalnie narracja jest cicha, poetycka i alegoryczna.
Punktem wyjścia
jest postawienie pytania, czego ludzie by chcieli, gdyby im lepiej
przypomnieć, że umrą. Film sugeruje, że priorytety zmieniłyby
się diametralnie. I że to kobiety lepiej wiedzą, bo mężczyźni
to potwory. Jeśli nie są potworami, to są kloszardami, kloszardzi
to najlepsi mężczyźni. Jest to oczywiście suchar propagandowy,
ale filmu nie da się zinterpretować inaczej niż przez pryzmat tego
suchara („pryzmat suchara”, co za metafora).
Dla upewnienia
dodam, że wszystkie rozwiązania z końcówki nie są ani żartami
(powtórzę – to nie komedia), ani przenośniami. Być może
dystrybutor uznał, że kobieta zdradzająca męża z małpą to
żart, więc napisał „komedia”. Otóż nie. Afekt człowieka i
małpy śmieszył w Nieoczekiwanej zmianie miejsc, straszył w
King Kongu, ale w Zupełnie Nowym Testamencie jest po
prostu postulatem zupełnie na poważnie. Z jednej strony to kolejna
okazja poniżenia mężczyzny (mąż „bez jaj” przegrywający z
małpą rywalizację o kobietę), z drugiej – równouprawnienie
zwierząt, postulat obecnie na porządku dziennym.
Nie oceniając
postulatów – oceniam film. Jest ładny wizualnie, nastrojowy, choć
tempo jest chwilami sflaczałe. Jego wymowa za często oscyluje wokół
propagandy i to mocno niewybrednej. Nieważne kogo ta propaganda
zwalcza czy popiera (choć jak na dzieło o charakterze poetyckim za dużo tu mściwości), po prostu historyczno-materialistyczny model
kina upchnięty w niby-rozrywkowy film i zakamuflowany pod słowem
„komedia” odbieram jako próbę oszustwa. A ja tak nie lubię.
4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz