wtorek, 23 lutego 2016

Edinichka (Jedyneczka), reż. Kirill Belevich

Edinichka (Jedyneczka), reż. Kirill Belevich

Rosyjskie kino wojenne nie opędzi się do wzorców sprzed pół wieku i porównania będą zawsze. Mamy tu jednak parę rewizji i jest to być może stała tendencja. Znajdziemy to np. w Bombowcu z 2014 roku, choć w innych, jak choćby w Białym tygrysie – już nie. Czas pokaże. Chodzi o odejście od „słusznej” linii wybielania komunistów (pojawiają się np. radzieccy kolaboranci i tępi bolszewiccy dowódcy) oraz o porzucenie oczerniania polskiego podziemia. Na razie to nieśmiałe sygnały, ale warte uwagi.
Mit polsko-radzieckiego braterstwa broni, z tego co wiem, jest w Rosji nadal silny. Trzeba też zauważyć, co w filmie naprawdę pokazano, a czego nie. Pokazano wspólne walki Armii Czerwonej i AK. Pokazano agresywny stosunek bolszewików (reprezentuje ich oficer polityczny) do Polaków oraz wzajemną nieufność. To wszystko fakty historyczne zgromadzone w fabule jednej opowieści. Nie pokazano natomiast traktowania polskiego podziemia po wojnie, bo to po prostu nie mieści się w ramach czasowych fabuły. Nie ma więc zakłamywania historii, a w przeciwieństwie do wielu produkcji amerykańskich, francuskich czy niemieckich, Polacy nie są tu bandą ciemnych antysemitów i tchórzy. Tutaj to prawdziwi bohaterowie (jedna z postaci jest co prawda fanatyczką). Nie wspiera się też żadnych przekonań. Rosjanie mają żal o rok 1920, Polacy – o 1939, ale to tylko przytoczenie przekonań po obu stronach granicy, cytat z dyskursów, a nie – zajęcie stanowiska. Wydaje się, że jest to może jeszcze niezręczna i dość nieśmiała, ale jednak próba wyciągnięcia ręki na zgodę.
Militaryści będą pewnie zadowoleni z poziomu rekonstrukcji historycznej. Realizacja jest poprawna z wyjątkiem ujęć walk, w których kamera lata, jakby była przywiązana do CKM-u. Ta idiotyczna maniera odbiera realizm scenom – człowiek nie widzi w taki sposób, to męczy.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz