Nordsjøen (Morze Północne w ogniu), reż. John Andreas Andersen
Kino katastroficzne o zniszczeniu platform wiertniczych w wyniku ruchów dna morskiego, a to w wyniku nadmiernej eksploatacji. Oprócz dość naciąganej wymowy pro-eko, a także równie naciąganej sytuacji geologicznej widzę wyraźne niedostatni realizacyjne. Kręcenie "z ręki", ale tak żeby to było widać, niemrawe tempo, wizualnie - tak sobie. Dramaturgia jest równie niemrawa, stylizowana na amerykańską, ale jakoś tak... Nie pierwszy raz piszę o norweskim kinie, że szarpie się na hollywoodzkie konwencje, mając zaplecze finansowe bogatego kraju i kupa z tego wychodzi.
3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz