wtorek, 22 maja 2018

Deadpool 2, reż. David Leitch

Deadpool 2, reż. David Leitch

Jako komedia - świetne, uśmiałem się parę razy, a drugie tyle - uśmiechnąłem. Jak na człowieka, który nie ogląda komedii, bo nie są śmieszne, to naprawdę dobry wynik. Wyjątkowo dobry. Przemyślane i dopracowane dialogi, sporo akcji, oczywiście, jak zwykle przy takich produkcjach, perfekcja techniczna. Mnóstwo gagów, a sam główny bohater jakby trochę w cieniu, raczej inicjuje tok zdarzeń niż decyduje o czymkolwiek. Oczywiście w kluczowych momentach, to jednak on okazuje się tym "głównym".
Sporo tu wszelkiego rodzaju wątków mających uczynić z tego obrazu widowisko. Sporo też "kultury wyczerpania", powierzchowna ocena może prowadzić do wniosku, że nie ma już wiary w narrację filmową, że kino stało się "samoświadome" do cna, a widz na wskroś ironiczny, pełen tej samej niewiary. Jednak niezupełnie.
Fabuła prowadzi jednak przez klasyczne trzy akty, daje widzowi przemoc, śmiech i wzruszenie, a ostatecznie jest mocno zaangażowana. Powracające permanentnie wątki homoerotyczne sprawiają wrażenie, że niektóre sytuacje i postacie znalazły się tu tylko dlatego, żeby zadowolić część widowni wymagającej pewnego rodzaju poprawności. A widownię niewymagającą - rozbawić gagiem. To samo tyczy się aluzji popkulturowych, w pewnym momencie śmiech staje się równie pusty, jak autoironiczne komentarze z ekranu. Seans przypomina kabaret na żywo, te dowcipy usłyszane drugi raz już nie ubawią. W tym wszystkim jest mnóstwo doskonale zaprojektowanej komercji, która ani z ideologiami, ani z teoriami "końca narracji" nie ma wiele wspólnego. Jest jedynie pomysł, że na tym całym bałaganie można jeszcze trochę zarobić. I nie jestem pewien czy trzeciego Deadpoola będzie mi się chciało oglądać, bo sam pomysł jest raczej jednorazowy.
Reasumując: bawiłem się świetnie i polecam każdemu. Ale nie udawajmy, że powstało dzieło sztuki, czy nawet jakiś wybitnie nowatorski film. Seans spędziłem w świetnym nastroju, acz kwadrans po seansie przyłapałem się na tym, że ta recenzja jest jedynym powodem, dla którego jeszcze cokolwiek pamiętam z tego filmu. 

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz