środa, 13 września 2017

American Assassin, reż. Michael Cuesta

American Assassin, reż. Michael Cuesta

Podczas projekcji szukałem po pierwsze pomysłu na nowy typ bohatera kina szpiegowskiego. Coraz trudniej odświeżać Bonda, nie udają się eksperymenty takie jak Atomic Blondie, Bourne od początku wbrew pozorom nie był bohaterem perspektywicznym, co potwierdzają kolejne, coraz słabsze produkcje. Dlatego z dużymi nadziejami poszedłem na przedpremierowy pokaz American Assassin.
Najogólniej rzecz biorąc wrażenia są pozytywne. Warto szczególnie zwrócić uwagę na dobrze pomyślane sceny kaskaderskie – bohater nie dysponuje żadną supermocą, jest bardzo sprawny, ale „ludzki” i sporo scen gra bez kaskadera (trudno dokładnie stwierdzić ile). Trochę gorzej jest z jego aktorstwem. O'Brien może dobrze wypadać grając zagubionego dzieciaka, ale postawiony przy Keatonie po prostu gaśnie – wygląda jak dość bezbarwna postać wycięta z młodzieżowej produkcji i wstawiona do całkowicie „dorosłego” filmu. Chwilami poobijany, ale zawsze modnie ufryzowany na idola siedemnastolatków. Keaton natomiast jak zwykle wypadł znakomicie i nie piszę tego bynajmniej z rozpędu po poprzednich rolach. Chodzi nie o to, jak zbudowane są postacie, tylko o to, jak zostały zrealizowane.
Kamera pracuje jak za dawniejszych czasów (nie trzęsie się), co biorę za pozytyw. Efekty specjalne także wydały mi się bez zarzutu, zwłaszcza dopracowana w szczegółach eksplozja bomby atomowej. Miło też było przez moment zobaczyć akcję umieszczoną w Warszawie.
Problemem obrazu jest to, że wszystko już było. Każda z postaci jest zlepkiem szeregu innych postaci z szeregu wcześniejszych produkcji. To samo dotyczy relacji między bohaterami i ich motywacji. Dalej: każdy element rozwoju akcji także wiele razy już był. Schematyzm rozwiązań fabularnych jest tu dość przygnębiający. Otrzymaliśmy ostatecznie jakieś skrzyżowanie Bonda z Bournem, które ogląda się wartko, ale bez zapominania o reszcie świata.
Z plusów należy jeszcze policzyć nieoglądanie się na poprawność polityczną, jednak zarówno typ zagrożenia, jak i typ „sojusznika” są także bezpośrednio skalkowane z bondów, zwłaszcza z lat 70.
Czy otrzymaliśmy jakieś odświeżenie kina szpiegowskiego? W żadnym wypadku. Otrzymaliśmy jednak bardzo solidnie przygotowany film akcji, sporo dobrego rzemiosła. Myślę, że jest to fair, o ile tego właśnie będziemy się spodziewać.

5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz