sobota, 3 czerwca 2017

Pirates of the Caribbean: Dead Men Tell No Tales (Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara), reż. Joachim Rønning, Espen Sandberg

Pirates of the Caribbean: Dead Men Tell No Tales (Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara), reż. Joachim Rønning, Espen Sandberg

To, co spodobało mi się najbardziej, to nieprzeładowanie. Pomijając pierwszych Piratów z Karaibów, wszystkie te filmy miały niepotrzebnie skomplikowaną fabułę, co wybijało z rytmu podczas oglądania. Tym razem otrzymaliśmy wartkie kino przygodowe o charakterze absolutnie i skończenie rozrywkowym.
I rzeczywiście, jest rozrywkowo. Humor jest naprawdę dowcipny. Akcja toczy się nieustannie, bez dłużyzn, jest doskonale od strony wizualnej. Zachowano spójność nie tylko fabuły, ale stylistyki i charakerów postaci z poprzednimi częściami.
Przyjemności dopełnia swoista gra producentów tego filmu z innymi wątkami. Widać już od pierwszej części, że sztab specjalistów zbadał dokładnie przyczyny sukcesu podobnych produkcji z okresu kina klasycznego. Filmy przygodowe, pirackie i podróżnicze, cieszyły się ogromnym popytem, same odwołując się do przeróżnych mitologii kolonializmu – dziś stały się kopalniami wątków. W Piratach z Karaibów jest to prowadzone umiejętnie i z humorem. Taka jest konwencja, nie od dziś, tylko od pierwszej minuty pierwszej częśći. A ja nie żałuję ani minuty w kinie.
Jedno należy tu dodać. To nie jest film, dla tych, którzy szukają nowej jakości w kinie. To jest film dla tych, którzy lubią świat Piratów z Karaibów i chcą zobaczyć ich znowu. I tacy - zobaczą.
Po napisach końcowych jest scena zapowiadająca ciąg dalszy. 

6/10 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz