niedziela, 26 lutego 2017

Secret Sharer (Tajemniczy sojusznik), reż. Peter Fudakowski

Secret Sharer (Tajemniczy sojusznik), reż. Peter Fudakowski

Kiedy główny bohater przedstawił się jako „Konrad”, już wiedziałem na co się zanosi. Rzeczywiście, atmosfera od samego początku jest „conradowska” i, co najważniejsze, nie to się nie gubi, nie rozmywa, pomimo upchnięcia fabuły w nowoczesne konwencje kinowe i współczesną oprawę. Zestawiając to ze Smugą cienia Wajdy można zauważyć, jak dobrze poradził sobie Fudakowski (co prawda wspomniany film Wajdy jest chyba jego najgorszym). Nie znam co prawda opowiadania, na którym oparto scenariusz, jednak bez wątpienia była to inspiracja, a nie kopiowanie gotowego tekstu.
Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z debiutem reżyserskim. Debiut jest bez zadęcia, bardzo sprawny. Ci, którzy oczekują efekciarskiego thrillera, powinni sobie odpuścić. Atmosferze bliżej jest do zeszłorocznego Sarmasik, jest co prawda zachowane napięcie dreszczowca, ale to dreszczowiec „literacki”, przez co trochę inny, niespieszny, ze swoistym urokiem. Absolutnie godne polecenia. Jest nawet interesujący zwrot, pozwalający się zastanowić kto jest tytułowym sojusznikiem i dla kogo.
Ciekawy jest też przykład dość nietypowej koprodukcji. I z punktu widzenia krajanów - związki z Polską, historyczne, symboliczne, kulturowe. Łącznie z tym, że jedna polska melodia jest ważnym punktem zwrotnym w psychologicznej dynamice filmu.

6/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz