niedziela, 22 stycznia 2017

Under The Shadow, reż. Babak Anvari

Under The Shadow, reż. Babak Anvari

Turecki odpowiednik Babadooka (oczywiście nie jako kopia). W obu przypadkach mamy matki nieradzące sobie z okolicznościami, w jakich się znalazły. Samo podobieństwo gatunkowe (horrory) to jeszcze mało, ale punkty styczne fabuły i interpretacji to już coś znacznie więcej.
Babadook jest znacznie bardziej wysmakowany stylistycznie, jednak sytuacja rozgrywa się wyłącznie wokół podświadomości matki i jej relacji z dzieckiem. Poza tym był to w pewien sposób film nowatorski. Under the Shadow z kolei nie jest może tak interesujący jako zjawisko filmowe, nie oferuje też równie miłej dla oka pracy kamery (choć trzeba docenić znakomite scenografie). Dostajemy natomiast pewną wartość naddaną. Potwór (czy jest to Babadook, czy irańskie dżinny) w tym przypadku nie ogranicza się swoim zasięgiem do kontekstu psychoanalitycznego.
Matka nie radzi sobie na kilku płaszczyznach. Po pierwsze – kultura Iranu. Bohaterka jest muzułmanką, która pokornie dostosowuje się w swoich działaniach do wymagań religii i reguł społecznych. Jednak całe jej wnętrze się przeciwko temu buntuje. A trzeba pamiętać o zdaniu, które pada w dialogach – że dżinny są prawdziwe, bo przecież napisano o nich w Koranie. Drugim źródłem potworów jest sytuacja rodzinna. Problemy z samotnym wychowywaniem dziecka, konflikt z mężem i wymuszone rozstanie, niedojrzałość do roli matki. W końcu, chyba najważniejsza z wartości naddanych – wojna iracko-irańska. Wyniszczający konflikt, który pamiętam z Dziennika Telewizyjnego, relacjonowany na bieżąco.
Najciekawiej wygląda chyba zderzenie normalnego życia, z telewizją, zakazanym video, zwykłym jeżdżeniem samochodem po zakupy i wojny, zaglądającej znienacka w ten świat i równie nagle uciekającej znów na linię frontu, daleko od miasta. Ta sytuacja to rodzaj upiornej groteski, która jest katalizatorem wyzwolenia potworów.
Sytuacja jest więc o wiele bardziej złożona niż w Babadooku, gdzie upiór w większości jest tożsamy z okaleczonym libido bohaterki, wyzwalającym z niej agresję.
Mamy tu rzadką okazję obcowania z irańskim kinem (co prawda jest to koprodukcja, ale irański wpływ decyduje o kształcie całości). Oprócz świadectwa bieżącego stanu – nie tylko ich kinematografii, ale i nastrojów, które przecież w kinematografii objawiają się doskonale – mamy niezły film. Zaczyna się jak standardowy dramat i kończy się jak standardowy dramat, z tą różnicą, że początek dzieje się w konwencji realistycznej, a dalszy ciąg, aż do końca – w obrębie coraz głębszej metafory walki z dżinnem. Punktem przełamania jest znakomita sekwencja z niewypałem rakiety. Ta rakieta sygnalizuje wejście w głąb metafory.
Straszy, owszem, ale bez przesady. Jak na dramat społeczny jest to bardzo mocne kino, jak na horror – raczej delikatne. Nie o moc jednak chodzi.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz