poniedziałek, 23 stycznia 2017

The Railway Man (Droga do zapomnienia), reż. Jonathan Teplitzky

The Railway Man (Droga do zapomnienia), reż. Jonathan Teplitzky

Pierwsze, na co zwróciłem uwagę to wysmakowane i stonowane zdjęcia. Do końca projekcji ta zaleta pozostała jedną z najważniejszych. Kolejną jest fakt, że film oparto na prawdziwych zdarzeniach. Było takich przypadków więcej (jak np. relacja między Adolfem Gallandem i Douglasem Baderem lub spotkanie Stanisława Skalskiego długo po wojnie z dwójką niemieckich pilotów, których zestrzelił). Były też filmy takie, jak Piekło na Pacyfiku (1968). Zawsze jednak warto opowiedzieć pokrewną historię, bo nie ma dwóch takich samych, a dobrze opowiedziana historia jest dobrze opowiedzianą historią.
Myślę, że odcinając się od ideologii antywojennych można skupić się na podstawowej wartości dzieła: oczyszczenie jest więcej warte niż zemsta. Można, oczywiście, oczyszczać się poprzez zemstę (stały motyw westernowy), jednak The Railway Man sięga znacznie głębiej. Pokazuje obie strony i jak się okazuje – obie muszą przejść oczyszczenie, bynajmniej nie dotyczy to wyłącznie ofiary.
Powstało też trochę filmów o bestialstwie Japończyków podczas ostatniej wojny światowej (oraz tuż przed nią). Ten nie wnosi wiele do tematu, poza faktem, że może kolejni ludzie dowiedzą się części prawdy. Twórcy jednak nie skupiają się na katowaniu widza scenami tortur, to co ukazano jest drobiazgiem w porównaniu z tym, co działo się naprawdę i co pozostawiono wyobraźni widza (podobną drogą poszedł Smarzowski w Wołyniu). Dobrze jednak, że takie rzeczy nie przepadają w zbiorowej świadomości.
I co za tym idzie – mamy w końcu figurę bieżących relacji Zachodu z Japonią. Wiele scen dotyczy nie tylko tego konkretnego człowieka, twórcy autobiografii oraz jego prześladowcy. Swobodnie można na podstawie ich rozwijającej się relacji i przemian w psychice zobrazować całe społeczeństwa i ich – powtórzę – zbiorową świadomość, ewoluującą w określonym kierunku, ale nie tracącą pamięci. Wizja tych przemian i pozostawionych śladów ogniskuje się w jednostkach, wszystkich bohaterach filmu. Nawet tych, którzy doświadczyli mniej lub nie doświadczyli nigdy niczego równie wstrząsającego, jak np. żona Lomaxa.
Dobre, z wyczuciem poprowadzone kino, warto zobaczyć.

7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz