A Quiet Passion (Cicha namiętność), reż. Terence Davies
Realia życia Emily Dickinson zostały
oddane bardzo starannie. Zwłaszcza warto o tym powiedzieć z tego
powodu, że niewiele o niej wiemy. Fabuła jest więc mieszaniną
faktów, hipotez i interpretacji.
Postać poetki sprawia wrażenie
dziwnej osoby, rozlatującej się, niespójnej. Pozostaje pytanie,
czy jest to błąd w konstruowaniu filmowej postaci, czy rzeczywiście
kimś takim Dickinson mogła być. Warto jednak wziąć pod uwagę
jeszcze jedno. System społeczny i religijny, w którym żyła
bohaterka po prostu produkował ludzi niespójnych, „niedomykających
się”. A film, choć biograficzny, poświęcony jest, jak wiele
tego rodzaju produkcji w równym stopniu portretowanej postaci i
czasom w których żyła. Ów system, pochłaniający powoli
Dickinson pokazano znakomicie. Jedynym problemem w zrozumieniu
sytuacji może być obcość ortodoksynjego protestantyzmu,
niezrozumiałość z punktu widzenia człowieka wychowanego w innym,
katolickim systemie. Czyli dla przeciętnego Polaka.
Winą za złamanie osobowości
Dickinson twórcy filmu obciążają właśnie religię, a także
fatalne traktowanie kobiet przed czasem powszechnej emancypacji. To
drugie może się wydawać nazbyt wyeksponowane, ale sądzę, że to
złudzenie – tak było w rzeczywistości. Warto pomyśleć o tym
także w kontekście naszych czasów – przywileje, jakie mają
kobiety obecnie są nieporównywalnie większe i jest to cenne.
Wracając do religii – tu także
nieliczne szczegóły biograficzne zdają się wskazywać, że była
to jedna z zasadniczych przyczyn łamania ludzkich osobowości, w tym osobowości szczególnie wrażliwej bohaterki. Scenariusz bardzo dobrze ukazuje niezdolność do konsekwencji. Z jednej strony jest przywiązanie do tradycji rodzinnej i manifestowane w rzadkich przypadkach przekonanie o istnieniu Boga. Z drugiej niespecjalnie zajmuje ją wewnętrzne życie duchowe, a jeszcze mniej - zewnętrzne. Tego rodzaju rozdarcie między obowiązkiem, a trudnym do wyobrażenia złamaniem norm musi prowadzić do ciężkiego konfliktu zewnętrznego; w tym przypadku nawet do rozpadu osobowości. Bohaterka Cichej namiętności ucieka, bo najwidoczniej nie jest w stanie żyć według norm. Społecznych, religijnych, obyczajowych.
Jeśli chodzi o realizację, film jest poprawny. Zachowano rekwizyty, stroje, scenograwie jak się wydaje bez zarzutu. Eksperymentów formalnych tu nie znajdziemy poza dość długą sceną - impresją oddającą wnętrze umysłu Dickinson (najprawdopodobniej podczas snu). Sekwencja pojawia się w dobrym momencie i wnosi wiele do obrazu, oddaje też pewnego rodzaju przełom, który zachodzi w tym punkcie. Jest też ciekawy zabieg użyty podczas sceny wizyty u dagerotypisty.
Hipoteza o przyczynach tajemniczego życia Emily Dickinson wydaje się przekonująca, a przynajmniej warta uwagi. Można przy okazji dowiedzieć się ciekawych szczegółów i posłuchać wierszy. I może przede wszystkim - wyobrazić sobie realia tamtego czasu.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz