wtorek, 10 stycznia 2017

A Quiet Passion (Cicha namiętność), reż. Terence Davies

A Quiet Passion (Cicha namiętność), reż. Terence Davies

Realia życia Emily Dickinson zostały oddane bardzo starannie. Zwłaszcza warto o tym powiedzieć z tego powodu, że niewiele o niej wiemy. Fabuła jest więc mieszaniną faktów, hipotez i interpretacji.
Postać poetki sprawia wrażenie dziwnej osoby, rozlatującej się, niespójnej. Pozostaje pytanie, czy jest to błąd w konstruowaniu filmowej postaci, czy rzeczywiście kimś takim Dickinson mogła być. Warto jednak wziąć pod uwagę jeszcze jedno. System społeczny i religijny, w którym żyła bohaterka po prostu produkował ludzi niespójnych, „niedomykających się”. A film, choć biograficzny, poświęcony jest, jak wiele tego rodzaju produkcji w równym stopniu portretowanej postaci i czasom w których żyła. Ów system, pochłaniający powoli Dickinson pokazano znakomicie. Jedynym problemem w zrozumieniu sytuacji może być obcość ortodoksynjego protestantyzmu, niezrozumiałość z punktu widzenia człowieka wychowanego w innym, katolickim systemie. Czyli dla przeciętnego Polaka.
Winą za złamanie osobowości Dickinson twórcy filmu obciążają właśnie religię, a także fatalne traktowanie kobiet przed czasem powszechnej emancypacji. To drugie może się wydawać nazbyt wyeksponowane, ale sądzę, że to złudzenie – tak było w rzeczywistości. Warto pomyśleć o tym także w kontekście naszych czasów – przywileje, jakie mają kobiety obecnie są nieporównywalnie większe i jest to cenne.
Wracając do religii – tu także nieliczne szczegóły biograficzne zdają się wskazywać, że była to jedna z zasadniczych przyczyn łamania ludzkich osobowości, w tym osobowości szczególnie wrażliwej bohaterki. Scenariusz bardzo dobrze ukazuje niezdolność do konsekwencji. Z jednej strony jest przywiązanie do tradycji rodzinnej i manifestowane w rzadkich przypadkach przekonanie o istnieniu Boga. Z drugiej niespecjalnie zajmuje ją wewnętrzne życie duchowe, a jeszcze mniej - zewnętrzne. Tego rodzaju rozdarcie między obowiązkiem, a trudnym do wyobrażenia złamaniem norm musi prowadzić do ciężkiego konfliktu zewnętrznego; w tym przypadku nawet do rozpadu osobowości. Bohaterka Cichej namiętności ucieka, bo najwidoczniej nie jest w stanie żyć według norm. Społecznych, religijnych, obyczajowych.
Jeśli chodzi o realizację, film jest poprawny. Zachowano rekwizyty, stroje, scenograwie jak się wydaje bez zarzutu. Eksperymentów formalnych tu nie znajdziemy poza dość długą sceną - impresją oddającą wnętrze umysłu Dickinson (najprawdopodobniej podczas snu). Sekwencja pojawia się w dobrym momencie i wnosi wiele do obrazu, oddaje też pewnego rodzaju przełom, który zachodzi w tym punkcie. Jest też ciekawy zabieg użyty podczas sceny wizyty u dagerotypisty.
Hipoteza o przyczynach tajemniczego życia Emily Dickinson wydaje się przekonująca, a przynajmniej warta uwagi. Można przy okazji dowiedzieć się ciekawych szczegółów i posłuchać wierszy. I może przede wszystkim - wyobrazić sobie realia tamtego czasu. 

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz