Neon Demon, reż. Nicolas Winding Refn
Tytuł sugeruje, że film będzie
bardzo kolorowy i jest. Zwiastuny wskazywały na świadomie
postmodernistyczne podejście twórców – i stało się.
Spodziewałem się natomiast odrobinę więcej perwersji, deprawacji
i transgresji. A dostałem swego rodzaju moralitet o bardzo
tradycyjnej, konwencjonalnej wręcz wymowie. Podsumowanie, że „taki
jest świat” nie wnosi niczego nowego do rozumienia świata dla
kogoś, kto odrobinę się po tym świecie rozejrzał (nie mówię
wyłącznie o sobie, to ogólnik, powszechnik) i widział parę
filmów o tym, „jaki jest świat” i jak działa show-biznes,
zaczynając od Blue Angel.
Może problem jest w tym, że akcję poprowadzono w obrębie zaledwie
paru dni i dla utrzymania wiarygodności nie można było odmienić
głównej postaci bardziej niż podpowiadał zdrowy rozsądek. A i
tak odjechała w kosmos w zadziwiająco krótkim czasie.
No
więc oglądało się nieźle, ale szoku, którego się spodziewałem
– nie zaznałem. I ta aktorka – trochę przesadzili z tą jej
pięknością, jest raczej zwyczajnie ładna a nie olśniewająco piękna. Jeśli gruntowną metaforą dzieła ma być
orzeczenie, że świat stał się nienaturalny i niszczy swoje
pierwotne piękno, to jest to banał. Inne opcje?
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz