Te3n, reż. Ribhu Dasgupta
Zaczyna się nieźle, ale potem robi
się co najmniej świetnie. Wymaga, owszem, skupienia, bo akcja się
komplikuje. Da się jednak nadążyć. W pewnym momencie robi się
naprawdę znakomicie. Pomyślałem o takich produkcjach jak Zabójcy bażantów czy nasze Ziarno
prawdy i Te3n
jest naprawdę co najmniej o punkt lepszy. Do pewnego momentu, w
którym widz ma prawo się poczuć oszukany. Co to za moment?
Jawna kapitulacja scenarzysty, który
założył, że nie zaskoczy widza, jeśli go nie okłamie. Pominę
szczegóły, ale powiem tyle, że zastosowano tu sposób montażu,
który jest po prostu błędem w sztuce. Poczułem się jakbym kupił
świetny produkt, jednak po dokładniejszym obejrzeniu okazuje się,
że był niezgodny z obietnicami producenta. I owszem, w takim
przypadku widz nie ma szans przejrzeć zagadki.
Za ten chwyt poniżej pasa zdejmuję
dwa punkty – a szkoda, myślę że przy odrobinie starania można
to było rozwiązać znacznie lepiej.
Ostatecznie jest to wart polecenia dreszczowiec, choć nie z tym zapałem, który miałem w połowie projekcji. Jak zawsze przy indyjskich filmach warto przypomnieć, że jest to nie-hollywoodzkie kino i nie należy porównywać stylistycznie (co nie znaczy, że gorsze).
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz