środa, 27 lipca 2016

Port of Call (Daap hyut cam mui), reż. Phillip Yung

Port of Call, reż. Phillip Yung

Ależ to mi narobiło kłopotu. Najpierw spodziewałem się rozrywkowego kryminału. Potem okazało się, że to jakieś strasznie zamieszane kino z niezupełnie zrozumiałą intrygą. Potem zrobił się z tego dobry kryminał, a w końcu jakiś dramat społeczny z wątkami osobistymi. Retrospekcje są dość skomplikowane w budowie. Był moment, że widziało mi się na czwórkę, był - że na siódemkę. Myślę, że biorąc pod uwagę sens całości ta szóstka poniżej jest sprawiedliwa.
Wymowa jest przytłaczająca i chwilami makabryczna. Film jest wielkim oskarżeniem obyczajów, osaczenia ludzi, bezduszności świata. Z pewnością jest to także dość pesymistyczna diagnoza człowieka jako gatunku. Można go czytać (i warto) na wiele sposobów, może nie bardzo wiele, ale jednak kilka owszem. Ostatecznie - naprawdę poruszyła mnie historia tej dziewczyny, zwłaszcza że podobno oparto na prawdziwych zdarzeniach. I warto było wytrzymać do połowy, bo potem już poszło jak należy.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz