3096 tags (3096 dni), reż. Sherry Hormann
To już trzeci w ciągu dwóch lat film
o porwanej kobiecie. Pisałem wcześniej o Pokoju i o Potworze
z Cleveland. Zwłaszcza ten pierwszy wyznacza poziom, do którego
trudno będzie doskoczyć. I 3096 tags nie
doskakuje. Przede wszystkim dlatego, że Room
to niezwykle pojemna metafora kulturowa i społeczna. Natomiast
omawiany tu film opisuje po prostu historię jednej kobiety – i
tyle.
Z zalet: pokazuje siłę manipulacji
psychicznej. Nawet bez fizycznych ograniczeń bohaterka nie ma siły
się uwolnić. Ktoś gorzej zorientowany powiedziałby, że jest
głupia i zachowuje się bez sensu. A właśnie jest inaczej. Ten
film może pomóc zrozumieć siłę prania mózgu.
Po drugie ci, którzy widzą w
antagoniście najgorszą postać filmu być może przeoczają kogoś
równie złego, rzeczywistego sprawcę tragedii. Chodzi o matkę
psychopaty. Jeśli już uprzeć się, że obraz ma jakieś znaczenie
głębsze niż dramat jednostki, to pokazano ni mniej, ni więcej –
patogenną rolę kobiet w matriarchalnym społeczeństwie. I nie jest
to bynajmniej wyrwane z realiów.
Dwa słowa o faktach, na których
oparto film: fabuła jest wyborem jednej z kilku hipotez na temat
rzeczywistych wydarzeń. Sprawa okazała się niewiarygodnie
skomplikowana, a istotą tej komplikacji zdaje się skumulowanie
sprzeczności i brak samo-zrozumienia Nataschy Kampusch. Pozostałem
z pytaniem – czy Austria jest trochę bardziej matecznikiem
geniuszu czy wylęgarnią skurwysynów. Niezależnie która opcja
przeważy – będzie to przewaga najwyżej o jeden procent.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz