sobota, 21 maja 2016

Batman v Superman, reż. Zack Snyder

Batman v Superman, reż. Zack Snyder

W spory wielbicieli komiksów i superbohaterów nie będę się wcinał, bo po pierwsze za mało się na tym znam, po drugie nie to mnie interesuje w tej produkcji. Spory o sens i wymowę tego filmu przypominają awantury wielbicieli „starego Genesis” i „nowego Genesis” prowadzone przez 20 lat i ostatecznie unieważnione nie tyle jakimś historycznym posunięciem artystycznym, co po prostu spadkiem zainteresowania istotą tego sporu. Jak dla mnie jest to naprawdę niezły film, tylko nie można go „na sztywno” spinać z uniwersum komiksowym, bo... no właśnie. Może film zaczyna się uwalniać od tego uniwersum, może kolejne ekranizacje zaczynają wybijać się na niepodległość i przegapienie tego momentu (w imię ortodoksji marwelowskiej) jest objawem zabetonowania fanów?
Mamy tu brutalną rozprawę z religią. Superman i jego krytyka to mit i bóstwo postawione w czasach mediów współczesnych i racjonalnej rzeczywistości. Batman także jest mitem. To mit człowieka, nawet nie superbohatera, tylko po prostu bohatera. To postać z westernu, zmagająca się ze swoimi słabościami, ale też zdolna do wielkich poświęceń i najwyższych uniesień ducha. Staje do walki, w której nie ma szans, używa podstępu dopiero w ostateczności. Jeśli ktoś w konflikcie staje po prawej stronie litery „v”, czyli po stronie Supermana, to najprawdopodobniej nie rozumie idei tego filmu. Człowiek pokonujący boga i jednocześnie nie przestający być człowiekiem, to prastare marzenie wszystkich kultur, naprawdę dobrze zobrazowane w komercyjnej produkcji – takiej, jaką możemy z rozpędu posądzić o czystą „chamówę” i „zarabiactwo”.
Nie chcę przez to powiedzieć, że to wielki film. Ale też warto nie przegapić obfitego szeregu niuansów dających do myślenia na poziomie znacznie ciekawszym niż dwóch pakerów napierdzielających się po twarzach. Gdybym dawał połówki punktów, dałbym 6,5 żeby było więcej niż w Deadpool. Ale nie daję połówek.

6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz