He Never Died, reż. Jason Krawczyk
Jeszcze jeden film, w którym warstwa symboliczna przytłacza
wszystkie inne, zamiast z nimi współgrać. Z drugiej strony to
bardzo sympatyczny niskobudżetowiec, co przyjemnie wpływa na jego
charakter.
Do zrozumienia filmowej postaci Kaina nie wystarczy metaforyka biblijna,
potrzeba sięgnąć do jakichś, nieznanych mi bliżej, legend –
może talmudycznych lub jeszcze innych. Szału nie ma, ale też nie
było to zmarnowanie czasu. Jeno nie czuję żadnej motywacji do pogłębiania analizy, chociaż z pozoru - aż się o to prosi. To dla mnie jeden z ważnych sygnałów, zawsze kiedy oglądam film - czy chce mi się wchodzić głębiej, a nie tylko to - czy jest w co się zagłębiać. Tu mi się nie chce.
PS. Swojskie nazwisko reżysera jest dla mnie jeszcze bardziej swojskie niż po prostu - swojskie. 3/4 mojej rodziny ma na nazwisko Krawczyk.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz